niedziela, 23 listopada 2014

XIII

Jestem okropna! Sama nie wierzę, jak mogę się tak grzebać z pisaniem...
Przepraszam Was, ale naprawdę jakoś te dni mi przelatują tak strasznie szybko...
Jak chcecie na mnie ponarzekać to napiszcie mi w komentarzach albo możecie do mnie pisać na twitterze (założyłam specjalnie na wszelakie skargi dotyczące mojej niesystematyczności w dodawaniu rozdziałów).
Także w razie czego na mnie krzyczcie, że to już najwyższy czas, żeby coś dodać...
No a teraz, może nie za długi, ale zawsze coś :)

_____________________________________________________________________


- Gdzie mam cię zawieźć? - Zapytał Harry, gdy po wjechaniu do miasta stanęliśmy na czerwonym świetle. 
 - Ymmm... Jakbyś podwiózł mnie w okolice parku, tam gdzie się kiedyś spotkaliśmy, to byłoby super. 
 - Ale ty tam nie mieszkasz, nie? 
 - Nie, ale nie myśl, że chcę wracać do własnego domu. Pomyślałam, że skoro już wcisnęłam mamie kit na temat nocowania u koleżanki, to równie dobrze mogę rzeczywiście u niej spać. - Harry już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie zapaliło się zielone światło i chłopak ruszył. Jechaliśmy tak jeszcze kilkanaście minut, aż w końcu szatyn zwolnił i zatrzymał się. Znajdowaliśmy się przed wejściem do parku, ale z drugiej strony, niż mieszkała Lexi. Przytrzymując się ramion chłopaka zeszłam z motoru i już chciałam się z nim pożegnać, gdy zobaczyłam, że też zsiada. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, ale odpowiedział mi tylko wzruszeniem ramion. 
 - Nie zamierzasz chyba spać na ławce w parku... Chyba, że aż tak przyjaźnisz się z kaczkami... Odprowadzę cię, żeby nikt cię nie zwinął. - Chwilę przyglądałam się mu z niezdecydowaniem, ale gdy zaczął otwierać usta, żeby znowu coś powiedzieć, kiwnęłam głową. 
 - Ok. - I odwróciłam się na pięcie, ruszając wgłąb parku. 
 - Czemu nie chcesz wrócić do domu? - Zapytał chłopak dorównując mi kroku. 
 - Jakby ci to powiedzieć... i tak mam już przechlapane, ale wolę żeby moja rodzina trochę... ochłonęła, zanim mnie znowu zobaczą... 
 - Czemu masz przechlapane? 
 - Długa i zawiła opowieść... Powiedzmy, że mam rodzinę i cechy charakteru jakie mam... 
 - Twoi... bracia... - Zaczął chłopak, ale trochę wahał się z wypowiedzeniem tego, co chciał. 
 - Moi bracia to kolejne trzy powody, dla których wcale nie spieszy mi się z powrotem. 
 - Tak? - Mruknął Harry, niby obojętnie, ale zdawało mi się, że wyczułam lekkie zaciekawienie w jego głosie. Pokiwałam głową, gdy rzucił na mnie okiem. 
 - Nawet nie masz pojęcia... - Westchnęłam. - Nie widziałeś jak wilkiem dzisiaj na mnie patrzyli... 
 - Myślałem... - Zaczął, ale bardzo szybko umilkł marszcząc przy tym brwi. 
 - Dobrze wiedzieć, że czasem to robisz... - Mruknęłam. 
 - Chodzi o to, że... eee... twoi bracia wydają się... mieć z tobą dobry kontakt. - Uśmiechnęłam się na stwierdzenie chłopaka. Właściwie tak jest. Zwykle nieźle się dogadujemy... Ale zaraz... mój uśmiech ustąpił miejsca przygryzieniu wargi i zmarszczeniu brwi. 
 - Skąd wiesz, czy dogaduję się z nimi? - Moje pytanie zbiło chłopaka z tropu. 
 - Eeee... no wiesz... tak słyszałem... 
 - Słyszałeś? Nie widziałam jeszcze, żebyś urządzał sobie pogawędki z moimi braćmi... Odniosłam wręcz odwrotne wrażenie... 
 - Ok, słuchaj... - Harry odwrócił się w moją stronę i zatrzymał. - Nie sądzę, żebym miał kiedykolwiek zakumplować się z twoimi braćmi... ale wiesz... można powiedzieć, że ludzie w szkole... jak głosi legenda Davisowie mają siostrę, której pilnują jak oka w głowie. - Lekki uśmiech leniwie wpłynął na twarz chłopaka. - Tylko nikt się jeszcze chyba nie zorientował, że to jesteś ty. Nawet z wyglądu nie jesteś podobna... 
 - No nie, nie jestem... Czekaj, muszę zadzwonić... - Wygrzebałam telefon z torby i wybrałam numer Lexi. 
 - Iv, coś się stało? - Usłyszałam zaniepokojony głos dziewczyny.
 - Nie, nie. Chciałam się zapytać czy mogłabym u ciebie spać dzisiaj. Tak naprawdę... 
 - Na pewno nic ci się nie stało? 
 - Nie, ale wiesz, co zastanę w domu... chciałam trochę przeczekać, zanim się nie uspokoją. 
 - Jasne. Nie ma problemu. Poradzisz sobie z dotarciem do mnie? 
 - Tak... jestem teraz w parku, więc mogłabym być za parę minut. 
 - No to przychodź. Mama poszła już spać, więc najlepiej daj mi znać jak będziesz pod domem, żebym wyszła ci otworzyć. 
 - Dzięki, Lex. 
 - Nie dziękuj, tylko przychodź. - Powiedziała i rozłączyła się. Co ja bym bez niej zrobiła? Czasem myślę, że gdybym nie poznała Lexi to moje życie byłoby beznadziejne i paskudne. Mam nawet czasem podejrzenia, że blondynka jest moim aniołem stróżem, tylko bardzo dobrze chowa skrzydła.
Opadłam na pobliską ławkę i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. W duchu byłam wdzięczna Harry'emu za kurtkę, bo o tej porze już zaczynało robić się chłodno nocami.
- To co? Szkolne legendy kłamią? - Zapytał chłopak siadając obok mnie. Pokręciłam głową. 
 - Nie... właściwie generalnie dobrze się dogadujemy, ale teraz... 
 - Co? 
 - Teraz są na mnie źli... Jakby wiedzieli, że jestem z tobą to chyba by mnie wydziedziczyli. 
 - Tak myślisz? - Uśmiechnął się szerzej. 
 - Tak... Czy wy macie jakieś... problemy ze sobą? Bo na rozpoczęciu roku... sam wiesz co się stało... 
 - Och... Nie sądzę żebyś musiała się tym przejmować... A oni coś ci mówili? - Pokręciłam głową. Próbowałam dowiedzieć się o co chodziło, ale nikt mi nie chciał tego wyjaśnić, więc ostatecznie zwaliłam to na nadopiekuńczość moich braci. 
 - Właściwie nie za bardzo... Myślę, że może to ta ich nadopiekuńczość i nie chodzi konkretnie o ciebie czy twoich znajomych, ale żaden nie chciał mi niczego wyjaśniać, więc pomyślałam, że jeśli coś jest nie tak, to może ty mi powiesz? 
 - No to nie masz się czym przejmować... Nie chodzimy nawet do tej samej klasy, więc właściwie nie spotykam ich zbyt często, poza przerwami, a wiesz, jaki tłum ludzi tłoczy się wtedy na korytarzach... - Pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Może bali się, że ktoś wciągnie cię w złe towarzystwo? - Uśmiechnął się lekko. 
 - Takie jak twoje? - Zaśmiałam się. - Wiesz dlaczego nie nadajesz się na moje towarzystwo? - Zapytałam wstając z ławki. Miałam na myśli oczywiście kryteria oceny moich braci jeśli chodzi o moich znajomych. 
 - A nie nadaję się? - Usłyszałam za sobą jego głos, w którym brzmiał udawany smutek. 
 - Zupełnie się nie nadajesz... 
 - A ja się tak staram... - Westchnął teatralnie. - To może przynajmniej powiesz mi dlaczego tak okropnie się nie nadaję, żeby być twoim znajomym? 
 - Pewnie, czemu nie. Ale to nic ci nie da... 
 - Skąd wiesz? 
 - Bo jesteś facetem. 
 - No... cieszę się, że zauważyłaś... to co z tym powodem? 
 - No to jest dokładnie powód... to, że jesteś facetem to jest ten problem... 
 - Niby czemu? 
 - Z jakiegoś powodu moi bracia nie przepadają za facetami. 
 - To co? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zabraniają ci rozmawiać z chłopakami. 
 - Nie... - Harry westchnął kręcąc głową i wymamrotał coś, co brzmiało jak „To by było niewiarygodne...” - Oni po prostu dbają, żeby faceci nie przychodzili ze mną rozmawiać. 
 - Co?! - Szatyn podniósł głos i spojrzał na mnie zaszokowany. 
 - To. - Wzruszyłam ramionami i zrobiłam parę kroków do przodu, dopóki jego ręka nie zatrzymała mnie, zaciskając się na moim ramieniu. 
 - I ty się na to zgadzasz?! Żeby mówili ci z kim możesz się spotykać, a z kim nie? Na serio? - Wyczułam w jego głosie zdenerwowanie. 
 - Popatrz na mnie. Myślisz, że ile mam do gadania przy czterech facetach? - Warknęłam zła. Mówił to takim tonem, jakby to wszystko to było moja wina. Nie wiem, co w ogóle go to obchodzi...- Zresztą tak prawdę mówiąc to wszystko mi jedno... Dzięki nim przynajmniej nikt się mnie nie czepia, a jak skończę szkołę to i tak wyjadę stąd na studia... - Mruknęłam cicho. 
 - Więc zamierzasz przez trzy pieprzone lata grzecznie siedzieć i nie wykorzystasz tego czasu, bo nie chcesz się postawić braciom? Dlaczego mi się ciągle odszczekujesz, a im nie możesz? 
 - Nikt nie powiedział, że tego nie robię... - Mruknęłam, wiedząc, że ta dyskusja nie ma sensu. I tak zbliżaliśmy się już do domu Lexi, więc nie mogło to ciągnąć się zbyt długo. 
 - Czyli co? Chodzi tylko o argument siły? Wiesz, że na tej zasadzie, dlatego, że jestem od ciebie większy, powinnaś bez protestów zgodzić się wrócić ze mną do domu i dać mi się z tobą zabawić? - Spojrzałam na chłopaka z byka. 
 - Tylko spróbuj... To nie chodzi o mnie... Przynajmniej nie tylko.... 
 - A o co? 
 - O facetów... To raczej oni boją się do mnie zbliżać, po tym jak któryś z moich braci utnie sobie z nimi pogawędkę... - Powiedziałam cicho, z lekkim zrezygnowaniem w głosie. - Nieważne zresztą... Dzięki za odprowadzenie. - Mruknęłam nie patrząc na chłopaka. Przeszłam przez furtkę w płocie ogradzającym dom Lexi i wyciągnęłam telefon, na którym szybko wybrałam numer blondynki. 
 - Nie ma za co... Widzimy się w poniedziałek. - Usłyszałam cichy, lekko ochrypły głos Harry'ego za plecami. Zniknęły z niego zdenerwowanie i złość, które ustąpiły miejsca spokojowi i jakby... smutkowi czy trosce... Trudno było mi to ocenić nie znając za dobrze chłopaka, ale ta zmiana w tonie jego głosu sprawiła, że odwróciłam się jeszcze, żeby zobaczyć jak szatyn stoi oparty o ogrodzenie i mi się przygląda. Mimo kiepskiego światła padającego z lamp ulicznych, zobaczyłam jak na jego usta wkrada się ledwo zauważalny uśmiech. Odwrócił się z powrotem w stronę parku, gdy w słuchawce usłyszałam głos Lexi. Dziewczyna dość szybko otworzyła mi drzwi i wciągnęła do środka. 
 - Wyjaśnisz mi co się z tobą działo? - Zapytała, gdy tylko zamknęła drzwi. 
 - Lex... to był taki dziwny dzień... mogę zacząć jutro? - Spojrzałam na nią błagającym wzrokiem. Właściwie to sama chciałabym to wszystko sobie ułożyć... Dawno nic tak... spontanicznego i niespodziewanego nie działo się w moim życiu, więc... chyba muszę się z tym przespać...

_________________________________________________________________
 hope you liked it

10 komentarzy:

  1. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochamm to opowiadanie i czekam na dalszą akcje❤ jejuuuu pisz bo nie mogę sie doczekać��:) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
    ahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
    co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
    pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*@zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały <3 przerwalas w najciekawszym momencie avhdghsthd <333@niall_quad

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial jak zwykle genialny *_* mam nadzieje ze niedlugo bedzie kolejny. Kocham Ciebie jak i tego bloga Karolina <3

    OdpowiedzUsuń
  9. O noj boze.
    Ale sie robi ....coraz ciejawiej

    OdpowiedzUsuń
  10. Lool XD co ja mam napisać jak wszyscy inni już zdążyli napisać jakie to wspaniałe przede mną?! To takie nie fair! :* Kocham to opowiadanie, pisz pisz !! i nie bede cb karcic za pisanie mojego ulubionego bloga, nie ma mowy! na rozdziały na tym blogu można czekać wiecznie! :* <3 kochamm kiedy nn??

    OdpowiedzUsuń