Czeeeeeeeeeeeeeeeeść!
Albo tak się nakułam przez ostatni miesiąc, albo mam taki talent do robienia ściąg, ale niespodziewanie zostały mi ostatnie 3 egzaminy i jestem wolna :D
Już tak mi się zatęskniło za pisaniem, że nie doczekałam do końca sesji i coś tam nabazgrałam.
Przepraszam Was kochane moje, że tyle czasu to zajęło, ale miałam naprawdę dużo zaliczeń, egzaminów itp, i tak leciałam z tym od początku stycznia...
Dobra, już skończyłam użalać się nad sobą.
Rozdział taki trochę o niczym, ale znowu potrzebuję chwili na rozkręcenie akcji, więc wybaczcie mi, ale obiecuję się postarać i napisać szybko kolejny rozdział ^^
A!
Bardzo dziękuję Wam za komentarze, podziękowałabym każdej osobno, ale jak już wstawiam rozdział to tym razem takie zbiorowe podziękowania i buziaki :*
A!2
Zapraszam Was na nowe opowiadanie: Little Jazzy Girl
powiedzcie co myślicie, jutro chyba wstawię tam kolejny rozdział tylko go poprawię ^^
___________________________________________________________________________
Ten
cały plan zeswatania Lexi i Charliego bardzo pozytywnie wpłynął
na mój nastrój. Jakoś tak chyba nawet zapomniałam, że chciałam
tylko odwrócić jej uwagę ode mnie. Teraz po prostu cieszyłam się
jak dziecko, że po tak długim czasie w końcu coś w ich relacji
zaczyna się dziać. Ciągle nie mogę uwierzyć, że Charlie nie
dostrzegał świecących się na jego widok oczu Lexi, faceci bywają
czasami naprawdę niedomyślni... No nic... ale gdzieś wewnętrznie
jestem z siebie dumna. I właśnie z tym poczuciem dumy i zadowolenia
wstałam następnego dnia z łóżka. Zanim mama zdążyła najść
mnie w moim pokoju, byłam już umyta i ubrana i właśnie kończyłam
pakować torbę, gdy drzwi mojego pokoju uchyliły się, a w nich
ukazała się zdziwiona kobieta. W gruncie rzeczy nie dziwię się,
że wyglądała jakby zobaczyła ducha, bo ja naprawdę nie potrafię
przed południem sama się budzić, chyba, że nastaje jakaś
zupełnie wyjątkowa sytuacja. A dzisiaj właśnie tak było. Nie
powiem, że w ogóle się tym wszystkim nie denerwowałam, bo byłoby
to kłamstwem. Zależało mi, żeby wszystko poszło dobrze. W jakimś
stopniu waży się szczęście mojej najlepszej przyjaciółki i
kochanego braciszka, więc co poradzę? Stresuję się tym i może
trochę to ze mnie zejdzie, jak już wyjdę z domu. Uśmiechając się
w reakcji na zdziwiony, prawie zszokowany wyraz twarzy mamy, wyszłam
z pokoju i mijając ją, gdy stanęła przed drzwiami bliźniaków,
skierowałam się na schody i wesoło zbiegłam na dół. Wesoło.
Właśnie. Porankami mi się to nie zdarza. Rano albo jestem zbyt
zaspana, żeby cokolwiek mówić, albo zaczynam być złośliwa. Nie
bywam wesoła. Pokręciłam ze zdziwieniem głową, gdy to sobie
uświadomiłam i poszłam jeść śniadanie. Po jakimś czasie po
kolei dołączyli do mnie zaspani chłopcy i niestety kuchnię
wypełnił zapach kawy. Zmarszczyłam nos czując nieprzyjemny zapach
i postanowiłam ulotnić się z tego pomieszczenia. Zanim jednak
wyszłam szturchnęłam Charliego.
- Otwórz Lexi jak
przyjdzie. Idę na górę. - Chłopak tylko pokiwał głową, mając
pełne usta.
Powoli
wmaszerowałam na piętro i stwierdzając, że jestem już spakowana
i gotowa, rzuciłam się na łóżko. Już zdążyło zrobić mi się
sennie, gdy usłyszałam stłumiony moimi przymkniętymi drzwiami
dzwonek. Wstałam spokojnie i przysunęłam się do drzwi. Wcale nie
chciałam podsłuchiwać, po prostu tak mnie jakoś korciło...
zresztą, musiałam wiedzieć kiedy mogę zgramolić się z powrotem
na dół. Przyłożyłam głowę do szczeliny między drzwiami a
framugą i skupiłam się na dźwiękach dochodzących z dołu.
Szczebiot to zarumieniona Lexi... Potem nadal zaspany męski głos –
Charlie.... Mam nadzieję, że nie zapomniał naszej wczorajszej
rozmowy... Swoją drogą to spanie do późna to musi być jakaś
cecha genetycznie uwarunkowana... Wszyscy jak jeden mąż mamy
problemy ze wstawaniem... poza mamą oczywiście... ona jest rannym
ptaszkiem... to pewnie po ojcu tak nam zostało... Mniejsza z tym...
Nie do końca byłam w stanie rozróżnić poszczególne słowa,
wiedziałam tylko kiedy które z nich mówiło... Ważne, że
rozmawiali... Stałam parę minut wsłuchując się w ich wymianę
zdań i nie za bardzo wiedziałam co robić... miałyśmy co prawda
jeszcze chwilę czasu w zapasie, ale jak się zapomną to się
spóźnimy. Ale nie chciałam też przerywać im... może Charlie nie
przeszedł jeszcze do sedna sprawy? Zarzuciłam już torbę na ramię
i rozważałam wszystkie „za” i „przeciw”...
- Ivory! Skończ się
tak grzebać! Lexi przyszła! - Usłyszałam teraz wyraźnie głos
brata. No dobra, to skończyło moje wahania. Otworzyłam drzwi i
odkrzyknęłam:
- No już idę,
przecież. Nie musisz wrzeszczeć... - Powiedziałam marudnym tonem.
Zeszłam
na dół i zobaczyłam tam uśmiechniętą blondynkę i Charliego
opartego o ścianę niedaleko niej.
- A ty co? Zasnęłaś
tam? - Uśmiechnął się chłopak.
- Prawie. Było mi
tak dobrze, a potem ty zacząłeś wrzeszczeć. - Mruknęłam
zakładając buty. Nałożyłam jeszcze bluzę, bo na dworze zrobiło
się tak jakoś wietrznie i odwróciłam się do Lex.
- Chodźmy. Już
wystarczy mi tych waszych maślanych oczek. - Złapałam dziewczynę
za ramiona i odwróciłam nakierowując na drzwi wyjściowe.
- Do zobaczenia
Charlie. - Rozległ się głos mojej przyjaciółki, która obróciła
głowę w stronę mojego brata i uśmiechnęła się delikatnie.
***
- Czemu się tak...
szczerzysz? - Zapytałam lekko zarumienioną dziewczynę, która
zaczerwieniła się jeszcze mocniej na moje pytanie.
- Wiesz... bo jak
się pakowałaś... rozmawiałam z Charliem... no i on...
- ...taaaaak? -
Przyglądałam się z zaciekawieniem plączącej się w słowach
przyjaciółce.
-
Zaprosiłmnienaspacer! - Lexi wypowiedziała te słowa tak szybko, że
na moment zatrzymałam się i spojrzałam wielkimi oczami na
blondynkę.
- Co zrobił? Lex...
proszę cię... dwa wdechy i powiedz to jeszcze raz... - Dziewczyna
spojrzała na mnie co najmniej jakbym właśnie powiedziała, że
zabiłam jej ulubione zwierzątko, ale westchnęła i zaczęła znowu
iść przed siebie, a ja podążyłam za nią.
- No... bo jak
rozmawialiśmy... to Charlie zapytał czy nie chciałabym czasem
wybrać się z nim na przykład na spacer... - Uśmiechnęła się do
mnie promiennym uśmiechem. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową.
Nie miałam pojęcia, że będzie to aż tak przeżywać...
- Cieszę się
Lex... Już ci mówiłam i powtórzę: bylibyście śliczną parą.
Masz z mojej strony pełne poparcie. - Mruknęłam uśmiechając się
do niej szczerze.
Doszłyśmy
spokojnie pod dom Skye i razem z nią akurat pięć minut przed
dzwonkiem dotarłyśmy do klasy, gdzie miała odbyć się nasza
pierwsza lekcja. Pierwsze czterdzieści pięć minut minęło
spokojnie, tym bardziej, że pani Foley, z którą mieliśmy
angielski, spóźniła się ponad dziesięć minut z powodu choroby
jej dziecka, a potem wyszła jeszcze po coś, zadając nam do
przeczytania fragment tekstu z podręcznika. Druga lekcja też
przeszła bez większych zakłóceń. Na trzeciej lekcji, którą
była biologia, mniej więcej w połowie, w klasie rozległo się
pukanie, a potem do środka weszły dwie dziewczyny, które grzecznie
zapytały pani, czy mogą coś ogłosić.
- Pewnie nie wiecie,
bo jesteście pierwszą klasą, ale co roku szkoła organizuje na
początku semestru wycieczkę dla chętnych. Wynajmowany jest dość
duży ośrodek na trzy dni. Teren jest otoczony lasem, są tam jakieś
skałki do wspinania, górki do chodzenia, no i ośrodek zapewnia też
kilka sal ze sprzętem sportowym. Wszystkie informacje dotyczące
wycieczki są na tablicy koło gabinetu pani dyrektor. Pomyślcie nad
tym i jutro albo pojutrze ktoś będzie chodził ze wstępną listą
chętnych. Możecie się wtedy wpisać, albo można przyjść do
pokoju samorządu uczniowskiego, który jest obok pokoju
nauczycielskiego. Tam też będzie lista.... Aha... musicie się
zdecydować do końca tygodnia, bo dyrekcja musi wiedzieć ile miejsc
trzeba zarezerwować... Macie jakieś pytania?
- A kiedy to dokładnie będzie?
- Za dwa tygodnie. W tym zbieramy chętnych, a w następnym załatwiamy wszystkie formalności. To będzie środa, czwartek i piątek.
- A jaka jest cena?
- Yyyyy... właściwie to nie wiem... To znaczy generalnie część kosztów pokrywa szkoła... No i, z tego co pamiętam, to chyba jeszcze zależy od tego ilu ludzi się zgłosi... Zobaczcie na plakatach przy gabinecie pani dyrektor, a my jak będziemy chodzić z listą jeszcze potwierdzimy koszty. Coś jeszcze? - Dziewczyna rozejrzała się po sali, ale odpowiedziała jej cisza. - To chyba tyle... Dziękujemy. Do widzenia. - Dziewczyny uśmiechnęły się lekko do nauczycielki, przeprosiły za przerwanie i wyszły.
- A kiedy to dokładnie będzie?
- Za dwa tygodnie. W tym zbieramy chętnych, a w następnym załatwiamy wszystkie formalności. To będzie środa, czwartek i piątek.
- A jaka jest cena?
- Yyyyy... właściwie to nie wiem... To znaczy generalnie część kosztów pokrywa szkoła... No i, z tego co pamiętam, to chyba jeszcze zależy od tego ilu ludzi się zgłosi... Zobaczcie na plakatach przy gabinecie pani dyrektor, a my jak będziemy chodzić z listą jeszcze potwierdzimy koszty. Coś jeszcze? - Dziewczyna rozejrzała się po sali, ale odpowiedziała jej cisza. - To chyba tyle... Dziękujemy. Do widzenia. - Dziewczyny uśmiechnęły się lekko do nauczycielki, przeprosiły za przerwanie i wyszły.
- Iv... błagam...
pojedźmy tam... - Jęknęła mi do ucha Lexi. Spojrzałam na nią
ze zdziwieniem, bo blondynka nigdy nie była zwolenniczką wf-u, a
najwyraźniej wycieczka była nastawiona na ruch.
- Lex... ale jesteś pewna?
- Iv... proszę cię... ja mogę nawet przez te trzy dni udawać, że ćwiczę, tylko żeby mieć trochę spokoju od mamy i Nath.
- Nie dogadały się? - Nie powiem, żebym się nie zdziwiła... Myślałam, że sytuacja związana z ciążą Nathalie się powoli uspokaja...
- Nawet nie masz pojęcia... Ostatnio zadzwonił ojciec dziecka i chciał przyjechać, ale Nath się nie zgodziła i teraz żrą się jeszcze bardziej, bo nie chce powiedzieć dlaczego nie chce nawet się spotkać z tym chłopakiem. I teraz próbują wciągnąć w to jeszcze mnie. „Lexi, powiedz matce, żeby się uspokoiła!” „Lexi, wytłumacz swojej siostrze, że ojciec jest potrzebny dziecku!” i tak w kółko... Lexi to, Lexi tamto... Zwariuję w tym domu. Błagam cię, pojedźmy tam. Trzy błogie dni bez kłótni...
- No dobra, to pogadamy jeszcze ze Skye, co? - Szepnęłam, a dziewczyna skinęła głową i wróciłyśmy do słuchania nauczycielki.
- Lex... ale jesteś pewna?
- Iv... proszę cię... ja mogę nawet przez te trzy dni udawać, że ćwiczę, tylko żeby mieć trochę spokoju od mamy i Nath.
- Nie dogadały się? - Nie powiem, żebym się nie zdziwiła... Myślałam, że sytuacja związana z ciążą Nathalie się powoli uspokaja...
- Nawet nie masz pojęcia... Ostatnio zadzwonił ojciec dziecka i chciał przyjechać, ale Nath się nie zgodziła i teraz żrą się jeszcze bardziej, bo nie chce powiedzieć dlaczego nie chce nawet się spotkać z tym chłopakiem. I teraz próbują wciągnąć w to jeszcze mnie. „Lexi, powiedz matce, żeby się uspokoiła!” „Lexi, wytłumacz swojej siostrze, że ojciec jest potrzebny dziecku!” i tak w kółko... Lexi to, Lexi tamto... Zwariuję w tym domu. Błagam cię, pojedźmy tam. Trzy błogie dni bez kłótni...
- No dobra, to pogadamy jeszcze ze Skye, co? - Szepnęłam, a dziewczyna skinęła głową i wróciłyśmy do słuchania nauczycielki.
***
- Skye? Nie
chciałabyś pojechać na wycieczkę szkolną? - Lexi zagadnęła
szatynkę gdy tylko opuściłyśmy klasę.
- Eeee... a wy chcecie jechać? - Skye popatrzyła na nas niepewnie, gdy obie z Lexi pokiwałyśmy głowami. - Bo wiecie... te ośrodki są zwykle jakieś takie obleśne... wspólne łazienki... no i jakoś tak... nie wiem... - Skye zaczyna marudzić... to nie wróży dobrze naszej propozycji. - W dodatku to wypada akurat na promocje w centrum handlowym... i wiecie... jak mam wybór pomiędzy siedzeniem w głuszy a chodzeniem po galerii... rozumiecie... wiem, wiem... mam kiepskie wymówki, ale naprawdę słyszałam kilka okropnych historii o takich ośrodkach...
- Zrób to dla nas... ja muszę odpocząć od mamy i braci, a Lexi od mamy i siostry... pomęczmy się w głuszy razem, co? - Spytałam przymilnie.
- Ja... zastanowię się, ok? - To zwiastowało początek poddawania się dziewczyny. Skye, co by nie było, jednak trwała z nami i mimo wszystko nie opuściłaby nas w potrzebie. Miałam nadzieję, że jednak się zgodzi i będziemy we trzy obmyślać jak wymigać się od aktywności fizycznej. Trzy dni, to akurat idealna ilość czasu, żeby każdego dnia jedna z nas czuła się źle, tak, żeby dwie pozostałe się nią opiekowały. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną...
- Eeee... a wy chcecie jechać? - Skye popatrzyła na nas niepewnie, gdy obie z Lexi pokiwałyśmy głowami. - Bo wiecie... te ośrodki są zwykle jakieś takie obleśne... wspólne łazienki... no i jakoś tak... nie wiem... - Skye zaczyna marudzić... to nie wróży dobrze naszej propozycji. - W dodatku to wypada akurat na promocje w centrum handlowym... i wiecie... jak mam wybór pomiędzy siedzeniem w głuszy a chodzeniem po galerii... rozumiecie... wiem, wiem... mam kiepskie wymówki, ale naprawdę słyszałam kilka okropnych historii o takich ośrodkach...
- Zrób to dla nas... ja muszę odpocząć od mamy i braci, a Lexi od mamy i siostry... pomęczmy się w głuszy razem, co? - Spytałam przymilnie.
- Ja... zastanowię się, ok? - To zwiastowało początek poddawania się dziewczyny. Skye, co by nie było, jednak trwała z nami i mimo wszystko nie opuściłaby nas w potrzebie. Miałam nadzieję, że jednak się zgodzi i będziemy we trzy obmyślać jak wymigać się od aktywności fizycznej. Trzy dni, to akurat idealna ilość czasu, żeby każdego dnia jedna z nas czuła się źle, tak, żeby dwie pozostałe się nią opiekowały. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną...
_______________________________________________________________________
tak, wiem... ten brak bezczelnego Harry'ego też mnie boli :P
jest rozdział - jest moc!
OdpowiedzUsuńco z tego, że nie ma hazzy?
przecież i tak by się przez niego Iv wkurzyła, a po co to? xD rozdział zajebisty
Rzyczę ci żebyś zdała i wgl powodzenia!
Ale dodasz na walentynki, prawda? :D
dzięki ^^
Usuńwalę tynki są głupie.... ale zastanowię się nad tym :P
pewnie dodam coś wcześniej :D
Och w koncu moge skomentowac, ciagle ktoś mi przeszkadzal. I choc padam na pysk to napisze cos. Rozdzial mi sie bardzo podobał i fajny pomysł z ta wycieczka, juz nie moge sie doczekac tego co bedzie sie tam dzialo :)
OdpowiedzUsuńWybacz kochana, mialam napisać wiecej, ale odpadam, nie pamietam kiedy ostatnio mialam tak ciezki dzień. Do nastepnego, buziaaaki :)
nie mam czego wybaczać, dzięki, że w ogóle napisałaś :D
Usuńwiadomo, że będzie się działo, bo na wycieczkach szkolnych zawsze jakieś zue rzeczy się dzieją :P
:*
Hehe a no tak, oj pojechalabym teraz na taka wycieczkę:D
UsuńZajebisty już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję ^^
UsuńMatko. Nawet nie wiesz jakbyście ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdział. Kocham to opowiadanie. Brzmi to strasznie. Ale naprawdę czekałam na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo! :D
UsuńJa pier**le co tu się dzieje
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
dzięki ^^ postaram się go szybko ogarnąć :P
UsuńZajebisty już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego ;) *-*@zosia_official ^.^
OdpowiedzUsuńdziękuję! ^^
Usuńdo jasnej cholery, czemu w tym momencie?! mogłaś dać nam jeszcze 2 linijki tekstu...
OdpowiedzUsuńw każdym razie, cudny rozdział, cudne opowiadanie ❤
czekam na więcej ~A.
ale 2 kolejne linijki jeszcze nie istnieją :P
Usuńdziękuję bardzo i obiecuję się bardziej pospieszyć z następnym rozdziałem ^^
Dlaczego w takim momencie?! WHY?!
OdpowiedzUsuńNo dobra...wiem ze lubisz trzymać ludzi w niepewności xd
co do rozdziału to jest boski...taki inny...:) Coś czuje ze dużo będzie się działo w kolejnym xd
No nic, czekam na następny:*:* <3Mela:**
chyba nie ma dobrego momentu do przerwania :P
Usuńdziękuję no i coż... od jutra tworzę dalej ;P
Aaaaaaaaąaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!Czemu teraz! RRozdział genialny! :* Czekam na następny! ;* ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ plis szybko proszę proszę .... *.*:*<@love_hariana :D
OdpowiedzUsuńdzięki :D
Usuńpostaram się coś napisać jak najszybciej :D
no zaczyna się coś dziać .... te emocje .. hyhy :D
OdpowiedzUsuńno fajny fajny ♥3@Maliczeg ♡
dziękuę ^^
Usuńczuje że bedzie sie działo ! jesteś cudna ;*~cleo:D
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńC U D O W N Y!!! Czekam na next :***Dominika :*
OdpowiedzUsuńdzięki! :D
UsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością <3//Kxx
OdpowiedzUsuńdo mnie trzeba mieć dużo cierpliwości:P
UsuńRozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny twórczej :)
Valerie
dziękuję ^^
Usuń