Jestem okropna! Sama nie wierzę, jak mogę się tak grzebać z pisaniem...
Przepraszam Was, ale naprawdę jakoś te dni mi przelatują tak strasznie szybko...
Jak chcecie na mnie ponarzekać to napiszcie mi w komentarzach albo możecie do mnie pisać na twitterze (założyłam specjalnie na wszelakie skargi dotyczące mojej niesystematyczności w dodawaniu rozdziałów).
Także w razie czego na mnie krzyczcie, że to już najwyższy czas, żeby coś dodać...
No a teraz, może nie za długi, ale zawsze coś :)
_____________________________________________________________________
- Gdzie
mam cię zawieźć? - Zapytał Harry, gdy po wjechaniu do miasta
stanęliśmy na czerwonym świetle.
- Ymmm...
Jakbyś podwiózł mnie w okolice parku, tam gdzie się kiedyś
spotkaliśmy, to byłoby super.
- Ale
ty tam nie mieszkasz, nie?
- Nie,
ale nie myśl, że chcę wracać do własnego domu. Pomyślałam, że
skoro już wcisnęłam mamie kit na temat nocowania u koleżanki, to
równie dobrze mogę rzeczywiście u niej spać. - Harry już
otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie zapaliło
się zielone światło i chłopak ruszył. Jechaliśmy tak jeszcze
kilkanaście minut, aż w końcu szatyn zwolnił i zatrzymał się.
Znajdowaliśmy się przed wejściem do parku, ale z drugiej strony,
niż mieszkała Lexi. Przytrzymując się ramion chłopaka zeszłam
z motoru i już chciałam się z nim pożegnać, gdy zobaczyłam, że
też zsiada. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, ale odpowiedział
mi tylko wzruszeniem ramion.
- Nie
zamierzasz chyba spać na ławce w parku... Chyba, że aż tak
przyjaźnisz się z kaczkami... Odprowadzę cię, żeby nikt cię
nie zwinął. - Chwilę przyglądałam się mu z niezdecydowaniem,
ale gdy zaczął otwierać usta, żeby znowu coś powiedzieć,
kiwnęłam głową.
- Ok.
- I odwróciłam się na pięcie, ruszając wgłąb parku.
- Czemu
nie chcesz wrócić do domu? - Zapytał chłopak dorównując mi
kroku.
- Jakby
ci to powiedzieć... i tak mam już przechlapane, ale wolę żeby
moja rodzina trochę... ochłonęła, zanim mnie znowu zobaczą...
- Czemu
masz przechlapane?
- Długa
i zawiła opowieść... Powiedzmy, że mam rodzinę i cechy
charakteru jakie mam...
- Twoi...
bracia... - Zaczął chłopak, ale trochę wahał się z
wypowiedzeniem tego, co chciał.
- Moi
bracia to kolejne trzy powody, dla których wcale nie spieszy mi się
z powrotem.
- Tak?
- Mruknął Harry, niby obojętnie, ale zdawało mi się, że
wyczułam lekkie zaciekawienie w jego głosie. Pokiwałam głową,
gdy rzucił na mnie okiem.
- Nawet
nie masz pojęcia... - Westchnęłam. - Nie widziałeś jak wilkiem
dzisiaj na mnie patrzyli...
- Myślałem...
- Zaczął, ale bardzo szybko umilkł marszcząc przy tym brwi.
- Dobrze
wiedzieć, że czasem to robisz... - Mruknęłam.
- Chodzi
o to, że... eee... twoi bracia wydają się... mieć z tobą dobry
kontakt. - Uśmiechnęłam się na stwierdzenie chłopaka. Właściwie
tak jest. Zwykle nieźle się dogadujemy... Ale zaraz... mój
uśmiech ustąpił miejsca przygryzieniu wargi i zmarszczeniu brwi.
- Skąd
wiesz, czy dogaduję się z nimi? - Moje pytanie zbiło chłopaka z
tropu.
- Eeee...
no wiesz... tak słyszałem...
- Słyszałeś?
Nie widziałam jeszcze, żebyś urządzał sobie pogawędki z moimi
braćmi... Odniosłam wręcz odwrotne wrażenie...
- Ok,
słuchaj... - Harry odwrócił się w moją stronę i zatrzymał. -
Nie sądzę, żebym miał kiedykolwiek zakumplować się z twoimi
braćmi... ale wiesz... można powiedzieć, że ludzie w szkole...
jak głosi legenda Davisowie mają siostrę, której pilnują jak
oka w głowie. - Lekki uśmiech leniwie wpłynął na twarz
chłopaka. - Tylko nikt się jeszcze chyba nie zorientował, że to
jesteś ty. Nawet z wyglądu nie jesteś podobna...
- No
nie, nie jestem... Czekaj, muszę zadzwonić... - Wygrzebałam
telefon z torby i wybrałam numer Lexi.
- Iv,
coś się stało? - Usłyszałam zaniepokojony głos dziewczyny.
- Nie,
nie. Chciałam się zapytać czy mogłabym u ciebie spać dzisiaj.
Tak naprawdę...
- Na
pewno nic ci się nie stało?
- Nie,
ale wiesz, co zastanę w domu... chciałam trochę przeczekać,
zanim się nie uspokoją.
- Jasne.
Nie ma problemu. Poradzisz sobie z dotarciem do mnie?
- Tak...
jestem teraz w parku, więc mogłabym być za parę minut.
- No
to przychodź. Mama poszła już spać, więc najlepiej daj mi znać
jak będziesz pod domem, żebym wyszła ci otworzyć.
- Dzięki,
Lex.
- Nie
dziękuj, tylko przychodź. - Powiedziała i rozłączyła się. Co
ja bym bez niej zrobiła? Czasem myślę, że gdybym nie poznała
Lexi to moje życie byłoby beznadziejne i paskudne. Mam nawet
czasem podejrzenia, że blondynka jest moim aniołem stróżem,
tylko bardzo dobrze chowa skrzydła.
Opadłam
na pobliską ławkę i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. W
duchu byłam wdzięczna Harry'emu za kurtkę, bo o tej porze już
zaczynało robić się chłodno nocami.
- To
co? Szkolne legendy kłamią? - Zapytał chłopak siadając obok
mnie. Pokręciłam głową.
- Nie...
właściwie generalnie dobrze się dogadujemy, ale teraz...
- Co?
- Teraz
są na mnie źli... Jakby wiedzieli, że jestem z tobą to chyba by
mnie wydziedziczyli.
- Tak
myślisz? - Uśmiechnął się szerzej.
- Tak...
Czy wy macie jakieś... problemy ze sobą? Bo na rozpoczęciu
roku... sam wiesz co się stało...
- Och...
Nie sądzę żebyś musiała się tym przejmować... A oni coś ci
mówili? - Pokręciłam głową. Próbowałam dowiedzieć się o co
chodziło, ale nikt mi nie chciał tego wyjaśnić, więc
ostatecznie zwaliłam to na nadopiekuńczość moich braci.
- Właściwie
nie za bardzo... Myślę, że może to ta ich nadopiekuńczość i
nie chodzi konkretnie o ciebie czy twoich znajomych, ale żaden nie
chciał mi niczego wyjaśniać, więc pomyślałam, że jeśli coś
jest nie tak, to może ty mi powiesz?
- No
to nie masz się czym przejmować... Nie chodzimy nawet do tej samej
klasy, więc właściwie nie spotykam ich zbyt często, poza
przerwami, a wiesz, jaki tłum ludzi tłoczy się wtedy na
korytarzach... - Pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Może bali
się, że ktoś wciągnie cię w złe towarzystwo? - Uśmiechnął
się lekko.
- Takie
jak twoje? - Zaśmiałam się. - Wiesz dlaczego nie nadajesz się na
moje towarzystwo? - Zapytałam wstając z ławki. Miałam na myśli
oczywiście kryteria oceny moich braci jeśli chodzi o moich
znajomych.
- A
nie nadaję się? - Usłyszałam za sobą jego głos, w którym
brzmiał udawany smutek.
- Zupełnie
się nie nadajesz...
- A
ja się tak staram... - Westchnął teatralnie. - To może
przynajmniej powiesz mi dlaczego tak okropnie się nie nadaję, żeby
być twoim znajomym?
- Pewnie,
czemu nie. Ale to nic ci nie da...
- Skąd
wiesz?
- Bo
jesteś facetem.
- No...
cieszę się, że zauważyłaś... to co z tym powodem?
- No
to jest dokładnie powód... to, że jesteś facetem to jest ten
problem...
- Niby
czemu?
- Z
jakiegoś powodu moi bracia nie przepadają za facetami.
- To
co? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zabraniają ci rozmawiać z
chłopakami.
- Nie...
- Harry westchnął kręcąc głową i wymamrotał coś, co brzmiało
jak „To by było niewiarygodne...” - Oni po prostu dbają, żeby
faceci nie przychodzili ze mną rozmawiać.
- Co?!
- Szatyn podniósł głos i spojrzał na mnie zaszokowany.
- To.
- Wzruszyłam ramionami i zrobiłam parę kroków do przodu, dopóki
jego ręka nie zatrzymała mnie, zaciskając się na moim ramieniu.
- I
ty się na to zgadzasz?! Żeby mówili ci z kim możesz się
spotykać, a z kim nie? Na serio? - Wyczułam w jego głosie
zdenerwowanie.
- Popatrz
na mnie. Myślisz, że ile mam do gadania przy czterech facetach? -
Warknęłam zła. Mówił to takim tonem, jakby to wszystko to było
moja wina. Nie wiem, co w ogóle go to obchodzi...- Zresztą tak
prawdę mówiąc to wszystko mi jedno... Dzięki nim przynajmniej
nikt się mnie nie czepia, a jak skończę szkołę to i tak wyjadę
stąd na studia... - Mruknęłam cicho.
- Więc
zamierzasz przez trzy pieprzone lata grzecznie siedzieć i nie
wykorzystasz tego czasu, bo nie chcesz się postawić braciom?
Dlaczego mi się ciągle odszczekujesz, a im nie możesz?
- Nikt
nie powiedział, że tego nie robię... - Mruknęłam, wiedząc, że
ta dyskusja nie ma sensu. I tak zbliżaliśmy się już do domu
Lexi, więc nie mogło to ciągnąć się zbyt długo.
- Czyli
co? Chodzi tylko o argument siły? Wiesz, że na tej zasadzie,
dlatego, że jestem od ciebie większy, powinnaś bez protestów
zgodzić się wrócić ze mną do domu i dać mi się z tobą
zabawić? - Spojrzałam na chłopaka z byka.
- Tylko
spróbuj... To nie chodzi o mnie... Przynajmniej nie tylko....
- A
o co?
- O
facetów... To raczej oni boją się do mnie zbliżać, po tym jak
któryś z moich braci utnie sobie z nimi pogawędkę... -
Powiedziałam cicho, z lekkim zrezygnowaniem w głosie. - Nieważne
zresztą... Dzięki za odprowadzenie. - Mruknęłam nie patrząc na
chłopaka. Przeszłam przez furtkę w płocie ogradzającym dom Lexi
i wyciągnęłam telefon, na którym szybko wybrałam numer
blondynki.
- Nie
ma za co... Widzimy się w poniedziałek. - Usłyszałam cichy,
lekko ochrypły głos Harry'ego za plecami. Zniknęły z niego
zdenerwowanie i złość, które ustąpiły miejsca spokojowi i
jakby... smutkowi czy trosce... Trudno było mi to ocenić nie
znając za dobrze chłopaka, ale ta zmiana w tonie jego głosu
sprawiła, że odwróciłam się jeszcze, żeby zobaczyć jak szatyn
stoi oparty o ogrodzenie i mi się przygląda. Mimo kiepskiego
światła padającego z lamp ulicznych, zobaczyłam jak na jego usta
wkrada się ledwo zauważalny uśmiech. Odwrócił się z powrotem w
stronę parku, gdy w słuchawce usłyszałam głos Lexi. Dziewczyna
dość szybko otworzyła mi drzwi i wciągnęła do środka.
- Wyjaśnisz
mi co się z tobą działo? - Zapytała, gdy tylko zamknęła drzwi.
- Lex...
to był taki dziwny dzień... mogę zacząć jutro? - Spojrzałam na
nią błagającym wzrokiem. Właściwie to sama chciałabym to
wszystko sobie ułożyć... Dawno nic tak... spontanicznego i
niespodziewanego nie działo się w moim życiu, więc... chyba
muszę się z tym przespać...
_________________________________________________________________
hope you liked it
Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
Pozdrawiam
Seo <3
Kochamm to opowiadanie i czekam na dalszą akcje❤ jejuuuu pisz bo nie mogę sie doczekać��:) x / Emily
OdpowiedzUsuńKOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡
OdpowiedzUsuńHahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
OdpowiedzUsuńahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*@zosia_official ^.^
Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
Kisses xxx
Wspaniały <3 przerwalas w najciekawszym momencie avhdghsthd <333@niall_quad
OdpowiedzUsuńTego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zwykle genialny *_* mam nadzieje ze niedlugo bedzie kolejny. Kocham Ciebie jak i tego bloga Karolina <3
OdpowiedzUsuńO noj boze.
OdpowiedzUsuńAle sie robi ....coraz ciejawiej
Lool XD co ja mam napisać jak wszyscy inni już zdążyli napisać jakie to wspaniałe przede mną?! To takie nie fair! :* Kocham to opowiadanie, pisz pisz !! i nie bede cb karcic za pisanie mojego ulubionego bloga, nie ma mowy! na rozdziały na tym blogu można czekać wiecznie! :* <3 kochamm kiedy nn??
OdpowiedzUsuń