Cześć cześć
wiem, że znowu jestem pospóźniana, ale już nie jest to miesiąc, więc można powiedzieć: idę w dobrym kierunku :p
w ogóle miałam coś innego napisać, a potem zaczęłam pisać i wyszła mi scena całkiem nieplanowana i spontaniczna, więc nie wiem co mam o niej sądzić.... chciałam dodać rozdział trochę wcześniej, bo wiem, że człowiek najbardziej pocieszenia potrzebuje w poniedziałek, ale jak wróciłam z zajęć to zasnęłam, więc jest dopiero teraz... no nic... jakby coś było nie tak to dajcie znać, a teraz zostawiam Was z tym strzępkiem opowieści życząc miłego wtorku ^^
och!
jeszcze jedno!
bardzo bardzo dziękuję za komentarze ^^ bardzo mi fajnie jak sobie myślę, że piszecie je z własnej woli,
robię zbiorowe podziękowanie, bo nie miałam wcześniej czasu na odpisanie każdej z Was, a skoro dodaję nowy rozdział, to już nie będę tam wracać, ale wiedzcie, że Was uwielbiam :*
_____________________________________________________________
Tak...
Dzisiejszego dnia, a raczej wieczoru kończy się moja wyłączność
na Lexi. Z jednej strony czuję jakąś nostalgię, ale właściwie...
sama tego chciałam... Więc chyba nie powinnam teraz marudzić, nie?
Zresztą... można powiedzieć, że jak będzie iść do swojego
chłopaka, to będzie jednocześnie przychodzić do mnie... Ugh...
Chyba za bardzo się nad sobą rozżalam... ale tak jakoś ogarnęło
mnie dziwne uczucie, gdy wieczorem Charlie z zadowolonym uśmiechem
na ustach, który nawet przez moment próbował ukryć, wychodził z
domu. Charlie sobie poszedł... Mama była na zakupach... Poczułam
się samotnie... No, do czasu... Z góry doszedł do mnie jakiś
okrzyk i szmery, których z tej odległości nie byłam w stanie
zidentyfikować. Powoli wdrapałam się na piętro i skierowałam do
miejsca, z którego wydobywały się owe dźwięki. Pchnęłam drzwi
nie pukając, bo w końcu w stosunku do mnie męska część
mieszkańców tego domu też nie stosuje tych podstawowych zasad
grzeczności. Przy komputerze stojącym na jednym z biurek siedziało
trzech chłopaków. Dwóch identycznych i z przodu i z tyłu, a
pomiędzy nimi ciemny szatyn. Max, Blake i stały bywalec naszego
domu, Shane. Wślizgnęłam się do pokoju bliźniaków i stałam
przez chwilę na progu, ale nikt nie wydawał się zauważyć mojej
obecności, więc na wszelki wypadek trzasnęłam drzwiami. Tak.
Lubię rozwiązania, które przynoszą szybki i widoczny efekt. Jak
na komendę trzy głowy zwróciły się w moją stronę, a ja ciesząc
się ich uwagą posłałam im radosny uśmiech i weszłam wgłąb ich
zabałaganionego pokoju. Wybrałam lepiej dziś prezentujące się
łóżko Blake'a i usiadłam na nim po turecku.
- Co jesteś taka zadowolona? - Zapytał Max odwracając głowę z powrotem w stronę ekranu.
- Nie jestem.
- To skąd masz takiego banana na twarzy. - Tym razem odezwał się Blake.
- To dlatego, że was widzę. Wiecie jak was kocham.
- Mnie też? - Zaśmiał się Shane.
- Jesteś jak... trzeci bliźniak... oczywiście, że ciebie też.
- To co tam? - Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam co robić... a w domu jesteście tylko wy... wiecie... instynkty stadne mnie tu przygnały.
- Tylko my? A reszta?
- Mama na zakupach, a Charlie wyszedł z Lex...
- Eeee... Lex to skrót od Lexus albo Alex i jest to jakiś nowy znajomy Charliego? Bo brzmi to tak jakoś znajomo, ale powiedziałbym, że to imię bardziej kojarzy mi się z twoją przyjaciółką... - Blake poświęcił mi długie zabawne spojrzenie.
- No właśnie chodzi o moją Lexi.
- Jakiś program wymiany przyjaciół?
- Jak widzisz to jest akcja dobroczynnego, bezinteresownego oddawania przyjaciół, ja nikogo nie dostałam w zamian... życie jest takie niesprawiedliwe... - Zrobiłam smutną minę i z westchnieniem opadłam na łóżko Blake'a. Wpatrywałam się przez chwilę w sufit, dopóki widoku na białą powierzchnię nie przysłonił mi Max, który zawisnął nade mną.
- I powiedz mi... Czy Charlie ma takie zamiary wobec Lexi jak mi się wydaje? - Zapytał cicho siląc się na poważny ton.
- Nie wiem co ci się wydaje Maxie... Nawet nie wiem czy chcę wiedzieć. - Mruknęłam.
- No wiesz... czuję, że od teraz Lexi będzie wybierała inny pokój jak będzie u nas zostawała na noc.
- Sama tego chciałam. - Mruknęłam cicho sama do siebie, a potem powiedziałam głośniej. - Co z ciebie za brat? Powinieneś mnie pocieszać i podnosić na duchu.
- Chcesz iść z nami na pizzę? - Wyszczerzył się do mnie.
- Lubię twoje zdolności dyplomatyczne. - Uśmiechnęłam się do brata zarzucając mu ramiona na kark, przez co zwalił się i mnie przydusił. - Złaź ze mnie!
- Najpierw mnie przewracasz, a potem masz pretensje. Ja się nie dziwię, że Lexi zmienia twoje towarzystwo na Charliego. Gdyby nie to, że jesteśmy rodzeńst... - Nie... wcale nie chciałam wiedzieć, co Max miał na myśli, więc zanim zdążył dokończyć walnęłam go jedną z porozrzucanych na łóżku poduszek Blake'a. - Ty mała ruda zgryzoto... - Chłopak w końcu podniósł ze mnie swoje cielsko i po chwili wyciągnął rękę w moją stronę. - Chodź już na tę pizzę, bo jeszcze trochę i zrobisz komuś krzywdę. - Mruknął, a Blake i Shane zaczęli się śmiać. Złapałam rękę Maxa i zostałam pociągnięta mocno w górę, tak, że stanęłam na własnych nogach. - Pięć minut i wychodzimy. Jak chcesz się przebierać czy coś.
- Wiesz jak cię uwielbiam. - Uśmiechnęłam się w końcu i skierowałam w stronę drzwi.
Lubię spędzać czas z braćmi. Serio. Mam coś takiego, że jestem sentymentalna i uczuciowa jeśli o nich chodzi. Teraz każdy z nich ma jakieś własne zajęcia, tu szkoła, tam znajomi, no i tak zwykle wychodzi, że najczęściej widujemy się przy śniadaniu, obiedzie, czasem wieczorem... Nie jest już tak, jak w czasach kiedy byliśmy mali i strasznie dużo czasu spędzaliśmy w swoim towarzystwie. Jeszcze w czasie wakacji było więcej wolnego, a część znajomych porozjeżdżała się w różne strony, więc trochę częściej siedzieliśmy razem. Ale gdy rok szkolny już się zaczął... nie powiem, żeby nie było mi chociaż trochę smutno z tego powodu. Więc teraz, gdy po zostawieniu mamie kartki, że wyszliśmy, szłam z bananem na twarzy w towarzystwie trzech facetów. Max i Blake chyba dla żartu, jak im powiedziałam, że lubię takie wspólne rodzinne wyjścia, chwycili mnie za ręce i przez jakiś czas szliśmy machając złączonymi dłońmi jak małe dzieci. Tylko Shane się do nas nie przyłączył, podśmiewając się z naszego zachowania, ale myślę, że to wszystko dlatego, że ja mam tylko dwie ręce, a gdyby złapał Maxa za rękę, wyglądalibyśmy.... naprawdę dziwnie... a tak wyglądaliśmy tylko... niepokojąco...
- Co jesteś taka zadowolona? - Zapytał Max odwracając głowę z powrotem w stronę ekranu.
- Nie jestem.
- To skąd masz takiego banana na twarzy. - Tym razem odezwał się Blake.
- To dlatego, że was widzę. Wiecie jak was kocham.
- Mnie też? - Zaśmiał się Shane.
- Jesteś jak... trzeci bliźniak... oczywiście, że ciebie też.
- To co tam? - Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam co robić... a w domu jesteście tylko wy... wiecie... instynkty stadne mnie tu przygnały.
- Tylko my? A reszta?
- Mama na zakupach, a Charlie wyszedł z Lex...
- Eeee... Lex to skrót od Lexus albo Alex i jest to jakiś nowy znajomy Charliego? Bo brzmi to tak jakoś znajomo, ale powiedziałbym, że to imię bardziej kojarzy mi się z twoją przyjaciółką... - Blake poświęcił mi długie zabawne spojrzenie.
- No właśnie chodzi o moją Lexi.
- Jakiś program wymiany przyjaciół?
- Jak widzisz to jest akcja dobroczynnego, bezinteresownego oddawania przyjaciół, ja nikogo nie dostałam w zamian... życie jest takie niesprawiedliwe... - Zrobiłam smutną minę i z westchnieniem opadłam na łóżko Blake'a. Wpatrywałam się przez chwilę w sufit, dopóki widoku na białą powierzchnię nie przysłonił mi Max, który zawisnął nade mną.
- I powiedz mi... Czy Charlie ma takie zamiary wobec Lexi jak mi się wydaje? - Zapytał cicho siląc się na poważny ton.
- Nie wiem co ci się wydaje Maxie... Nawet nie wiem czy chcę wiedzieć. - Mruknęłam.
- No wiesz... czuję, że od teraz Lexi będzie wybierała inny pokój jak będzie u nas zostawała na noc.
- Sama tego chciałam. - Mruknęłam cicho sama do siebie, a potem powiedziałam głośniej. - Co z ciebie za brat? Powinieneś mnie pocieszać i podnosić na duchu.
- Chcesz iść z nami na pizzę? - Wyszczerzył się do mnie.
- Lubię twoje zdolności dyplomatyczne. - Uśmiechnęłam się do brata zarzucając mu ramiona na kark, przez co zwalił się i mnie przydusił. - Złaź ze mnie!
- Najpierw mnie przewracasz, a potem masz pretensje. Ja się nie dziwię, że Lexi zmienia twoje towarzystwo na Charliego. Gdyby nie to, że jesteśmy rodzeńst... - Nie... wcale nie chciałam wiedzieć, co Max miał na myśli, więc zanim zdążył dokończyć walnęłam go jedną z porozrzucanych na łóżku poduszek Blake'a. - Ty mała ruda zgryzoto... - Chłopak w końcu podniósł ze mnie swoje cielsko i po chwili wyciągnął rękę w moją stronę. - Chodź już na tę pizzę, bo jeszcze trochę i zrobisz komuś krzywdę. - Mruknął, a Blake i Shane zaczęli się śmiać. Złapałam rękę Maxa i zostałam pociągnięta mocno w górę, tak, że stanęłam na własnych nogach. - Pięć minut i wychodzimy. Jak chcesz się przebierać czy coś.
- Wiesz jak cię uwielbiam. - Uśmiechnęłam się w końcu i skierowałam w stronę drzwi.
Lubię spędzać czas z braćmi. Serio. Mam coś takiego, że jestem sentymentalna i uczuciowa jeśli o nich chodzi. Teraz każdy z nich ma jakieś własne zajęcia, tu szkoła, tam znajomi, no i tak zwykle wychodzi, że najczęściej widujemy się przy śniadaniu, obiedzie, czasem wieczorem... Nie jest już tak, jak w czasach kiedy byliśmy mali i strasznie dużo czasu spędzaliśmy w swoim towarzystwie. Jeszcze w czasie wakacji było więcej wolnego, a część znajomych porozjeżdżała się w różne strony, więc trochę częściej siedzieliśmy razem. Ale gdy rok szkolny już się zaczął... nie powiem, żeby nie było mi chociaż trochę smutno z tego powodu. Więc teraz, gdy po zostawieniu mamie kartki, że wyszliśmy, szłam z bananem na twarzy w towarzystwie trzech facetów. Max i Blake chyba dla żartu, jak im powiedziałam, że lubię takie wspólne rodzinne wyjścia, chwycili mnie za ręce i przez jakiś czas szliśmy machając złączonymi dłońmi jak małe dzieci. Tylko Shane się do nas nie przyłączył, podśmiewając się z naszego zachowania, ale myślę, że to wszystko dlatego, że ja mam tylko dwie ręce, a gdyby złapał Maxa za rękę, wyglądalibyśmy.... naprawdę dziwnie... a tak wyglądaliśmy tylko... niepokojąco...
Gdy byłam już najedzona, rozśmieszona ciągłymi wygłupami mojego towarzystwa i moja potrzeba kontaktu z rodziną była zaspokojona, siedziałam spokojnie w pizzerii i patrzyłam jak trzech facetów walczy o ostatnie kawałki wielkiej pizzy z podwójną ilością wszelakiego mięsa w składzie. No naprawdę... jakby nie mogli sobie jeszcze jednej zamówić... Odwróciłam wzrok w stronę panoramicznego okna i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że na zewnątrz już dawno zdążyło zrobić się ciemno. Zaczął wiać lekki wiatr, więc ucieszyłam się, że zabrałam ze sobą bluzę. Moje wpatrywanie się w szybę przerwał dźwięk mojego telefonu. Chłopcy nawet nie zwrócili uwagi, gdy odebrałam. Zgodnie z moimi podejrzeniami dzwoniła mama zaniepokojona pustką w domu. Odniosłam wrażenie, że potrzeba jej zapewnienia, że niedługo wrócimy i rzeczywiście, nasza rozmowa skończyła się dosyć szybko po tym, jak powiedziałam, że chłopcy kończą i będziemy wracać. Pozostało mi tyko uświadomienie tego pozostałym.
- Trzeba się powoli zbierać, bo mama się niepokoi.
- Czemu się niepokoi? Przecież jesteś z nami. - Odezwał się Max.
- To chyba dlatego się niepokoi... Zresztą... czemu pytasz, przecież wiesz jaka jest mama... - Mruknęłam.
- Dobra, mała... Zbieramy się. - Powiedział Blake, gdy tylko przełknął ostatni kęs pizzy.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do blondyna i zaczęłam ubierać bluzę. Cieszyłam się, że Blake mnie wspomógł, bo moglibyśmy siedzieć tu do zamknięcia, a mama... jak to nasza rodzicielka miała w zwyczaju, martwiłaby się czy nic nam nie jest i tak dalej. Mam czasem wrażenie, że przyjmuje najgorszy możliwy scenariusz za najbardziej prawdopodobny. A ja niestety zapewniłam ją, że kierujemy się do domu. Niemądra ja. Ale chyba inna odpowiedź by jej nie usatysfakcjonowała. Czekałam chwilę, aż chłopcy zapłacą i razem, ramię w ramię wyszliśmy z pizzerii.
- Wiecie jak was uwielbiam? - Zamruczałam, gdy już w trójkę zbliżaliśmy się do naszego domu. Shane oddzielił się wcześniej, bo idąc do nas musiałby nadrabiać drogi.
- Pewnie. - Odpowiedzieli chórkiem, jak na bliźniaków przystało.
- Czego chcesz? - Zaśmiał się Max spoglądając na mnie.
- Niczego.
- Więc mówisz to z potrzeby serca?
- Maaaax.... - Jęknęłam. - Niczego nie chcę... Mówię to, bo wiesz, że lubię spędzać z wami czas i to było bardzo fajne, że zabraliście mnie ze sobą. - Na mój komentarz obydwaj wyszczerzyli się do mnie.
- To co? Może zrobimy powtórkę w najbliższym czasie. Co ty na to Max? Ty, ja i nasza mała ukochana siostrzyczka?
- Spędzanie czasu z naszą najulubieńszą, najukochańszą malutką siostrzyczką? Blake uwielbiam twoje pomysły!
Co. za. idioci. Czasem mam wrażenie, że nie możemy być spokrewnieni... No ale... cóż, w końcu to moi ukochani idioci. Przez chwilę bliźniacy przekomarzali się i przestali dopiero pod samym domem.
- To może jak już robimy takie wypady to odwiedzimy Jacka? Na pewno stęsknił się biedaczysko. - Mruknął Blake przekręcając klucz w zamku i wpuścił mnie do środka. Uśmiechnęłam się najszerszym uśmiechem na jaki było mnie stać na myśl o Jacku.
- Pojeeeeeeedźmy do Jackaaaaaaaa.... - Zajęczałam w stronę braci z ekscytacją w głosie. Mam wrażenie, że tak dawno go nie widziałam.
- Jak ty umiesz przewidywać pragnienia kobiet, nieprawdopodobne. - Odezwał się Max kręcąc głową i skierował się na piętro. Ja natomiast obdarzyłam blondyna jeszcze jednym radosnym uśmiechem i poszłam do kuchni, gdzie spodziewałam się zastać mamę, która z pewnością oczekiwała naszego powrotu.
- Cześć mamo. - Przywitałam się i opadłam na krzesło obok kobiety.
- Och, skarbie. Wróciliście już? - Mama uśmiechnęła się do mnie, na co pokiwałam głową. - Byliście w czwórkę?
- Tak. Max, Blake i Shane. - Ziewnęłam podkradając czekoladę ze stołu.
- Shane? A Charliego nie było z wami? - Pokręciłam głową.
- Nie wrócił jeszcze? - Zapytałam cicho.
- Nie... A gdzie on jest?
- Umówił się z Lexi...
- Ale przecież Lexi to twoja koleżanka... - W jej głos wkradło się zdziwienie.
- Tak, tak... Moja Lex umówiła się z naszym Charliem... - Ziewnęłam i przytuliłam mamę. - Nie martw się, jakoś uda mu się wrócić, zresztą ma pod opieką Lex, a ja nie daruję mu, gdyby jej coś się stało, więc tak jakby... ma obowiązek bezpiecznie wrócić do domu. Idź spać mamo.
- Posiedzę jeszcze chwilę... Ale ty idź się połóż kochanie. Tak ziewasz, że zaraz zaśniesz na siedząco. - Uśmiechnęła się i wskazała głową na drzwi. - No idź...
- Okej... Dobranoc mamo.
- Pa, skarbie.
Powoli wdrapałam się na piętro i mimo, że może godzina nie była bardzo późna, to już po wejściu do domu zaczęłam odczuwać senność, która coraz bardziej dawała mi się we znaki. Dlatego, chociaż miałam plan zaczekać na Charliego i wypytać jak udało się spotkanie z Lex, odpuściłam sobie,szybko się umyłam i poszłam spać.
miażdżący brak Hazzy :/ rozdział jak zawsze cudowny <3 ale nie było Hazzy więc w ocenie końcowej dam ci tylko 1000000000000000000/10 uwaga: można było uzyskać 100000000000000000,1/10 PORAŻAJĄCA RÓŻNICA
OdpowiedzUsuńDAAJ MII HAAAZEEEE <3 <3 <3
Dawno nie było Harrego....
OdpowiedzUsuńHalo gdzie Pan się podziewa ? Wyjechał Pan czy coś? Smutno bez Pana, więc czekam :)
Generalnie świetny rozdział!
Kobieto, Ty wiesz jak poprawic mi humor. Zdecydowanie zaczynam odczuwac brak Hazzy, ale chyba jeszcze bardziej, chcialabym zeby pojechali juz na ta wycieczke czy co to tam bylo :D
OdpowiedzUsuńFajnie, ze nasz rudzielec tak dobrze dogaduje sie z bracmi. Ten ich wypad na pizze to dobry pomysl. Musze tez taki zorganizowac ze swoimi bracmi, albo może lepiej nie bo jeszcze (kuzwa przez klientke nie pamietam co chciialam napisac!) aha, juz wiem pewnie bym ich pozabijala hihi.
No i Charlie i Lexi w koncu poszli na ta randke. Mam nadzieje, ze Lex nie zapomni o swojej wiernej przyjaciolce:)
I podobalo mi sie to zdanie: "No wiesz... Czuje, ze od teraz Lexi bedzie wybierala inny pokoj jak bedzie u nas zostawala na noc" rozsmieszylo mnie to, chociaż mam dzisiaj kiepski humor.. :)
Takze ten tego, no wiesz... Czekam na kolejny!
Ciao!! :)
Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńJaram się rozdziałem omg!
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i tego bloga ♥
To jeden z lepszych jakie czytam
Rozdział niesamowityczekam na next kochana---Valerie
jezu ta ostatnia scena była gxeeinvxeuon3hvtgdethbdhhfthyjh nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału @zosia_official
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent. re opowiadanie jest znakomite. Aż chce się go czytać. Znakomita fabuło i dużo akcji. Mam pytanie czy nie dałabyś rady dodawać częściej rozdziałów bo piszesz genialnie i zawsze kiedy kończę czytać rozdział czuję sie nienasycona bo chciałabym jiż wiedzieć co się będzie działo.
OdpowiedzUsuńCudeńko ♥ Prooosze dodaj kolejny...
OdpowiedzUsuńGdzie harry i gdzie next?
OdpowiedzUsuńXx rozdział już jest od jakiegoś czasu tylko może go w spisie rozdziałów nie było :)
Usuń