poniedziałek, 15 września 2014

VIII

# Harry

Cały czas mi uciekała. Gdy tylko rudzielec mignął mi gdzieś w tłumie, zaraz znikał. Chciałem do niej tylko podejść i zagadać, ale jak na złość jedyne co dostawałem to jej przelotne spojrzenie, które odwracała, gdy tylko mnie zobaczyła. Kurwa mać.
Czwartek, w końcu... Właśnie skończyliśmy lekcje. Szliśmy spokojnie podwórkiem szkolnym, żeby zapalić za szkołą, gdy Zayn szturchnął mnie w ramię. Popatrzyłem na niego, a on stał uśmiechnięty wpatrując się w jakiś punkt, koło sali gimnastycznej.
- Zgadnij, kto właśnie się poci na boisku? - zapytał. Przypatrzyłem się uważniej i zobaczyłem ten palący kolor włosów ujarzmionych w kucyku, który właśnie podskakiwał to w jedną, to w drugą stronę, gdy jego właścicielka biegła truchtem wokół boiska. Wyszczerzyłem się do bruneta i złapałem Nialla za ramię, żeby skierować go w stronę trybun. Zaraz byliśmy na miejscu i wygodnie się rozsiedliśmy, tak, żeby mieć dobry widok na dziewczyny. Niall włożył palce do ust i głośno gwizdnął. Widzieliśmy nagłe zdezorientowanie całej grupki, aż w końcu dostrzegły nas. Uśmiechnęliśmy się szerzej.
- Dawaj Davis! - zawołał Zayn. 
 - Biegnij kocie, biegnij! - wrzasnąłem.
Dopingowaliśmy dziewczyny jeszcze przez kilka okrążeń, szczególnie, gdy zbliżały się do trybun, ale w końcu Morgan kazała się nam uciszyć albo sobie pójść. No i tyle radochy nam przepadło... ale mimo wszystko zostaliśmy. Liczyłem na to, że skoro ich obstawa skończyła lekcje, to dziewczyna nie ucieknie mi i w końcu z nią pogadam. Gdy usłyszałem gwizdek, sygnalizujący koniec zajęć, wstałem i przeskoczyłem przez resztę ławek i pobiegłem za oddalającą się w stronę szatni dziewczyną.
- Hej, kocie, może pomóc ci z prysznicem? - powiedziałem, ale dziewczyna nic mi nie odpowiedziała, a nawet się nie odwróciła. - Ty chyba mnie nie ignorujesz? - to było z jednej strony nawet zabawne, ale normalnie wkurwia mnie, gdy ktoś mnie ignoruje. Kurwa, olewa mnie. O, nie, kocie. Mnie się nie ignoruje. Jak nie chcesz po dobroci, to sama jesteś sobie winna. Dogoniłem ją i złapałem za ramię obracając dziewczynę w swoją stronę. Nie spodziewała się tego. Uśmiechnąłem się zwycięsko. - Przyjmuję milczenie za „tak”, więc chodź ze mną, lepiej się czuję w męskiej łazience. - powiedziałem i pociągnąłem ją w stronę wejścia do szatni dla chłopaków. 
 - Zostaw mnie w spokoju idioto. - zaczęła się wyrywać, ale nie miała ze mną szans. 
 - Dziękuję, teraz, gdy się do mnie odzywasz, czuję się o wiele lepiej. 
 - Puść mnie! Nie chcę z tobą nigdzie iść... - mówiła marudnym tonem. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. 
 - Wiesz, kocie, ja tylko chciałem z tobą pogadać, ale nie ułatwiasz mi tego. - Dziewczyna jest frustrująca. Nie zamierzałem jej nic robić... przynajmniej nie teraz... ale czy ona nie może się zachowywać jak inne? Byłoby mi łatwiej... 
 - Dzięki ci stwórco, że nie jestem uważana za łatwą. - Wzniosła oczy ku górze. 
 - I po co mi to było? - mruknąłem. Dobrze, że ona nie jest siostrą Davisów, bo jak by była, pewnie bym się założył z Lou i bym kurwa teraz płakał z powodu takiego wkurwiającego obiektu zakładu. 
 - To o czym chciałeś porozmawiać? - uśmiechnęła się przymilnie. 
 - Kurwa. Mać. Jak długo jesteś w stanie wkurzać człowieka? - przejechałem ręką po twarzy. Nie zdawałem sobie sprawy, że rudy jest na prawdę taki wredny. 
 - Długo. Mam lata praktyki za sobą. Wkurzałam już lekarza w czasie porodu. Tak długo buntowałam się przeciwko oczekiwaniom tych wszystkich ludzi, żebym zaczęła oddychać, że w końcu dostałam w tyłek. 
 - Nie dziwie mu się, chętnie zrobiłbym to samo. - Uśmiechnąłem się, wspominając jej tyłek opięty dręczącą mnie sukienką. - A wracając do twojego pytania, chciałem porozmawiać o nas... 
 - O jakich nas? Masz chyba na myśli jakieś swoje fantazje. - Zwilżyłem językiem wargi. Od czasu rozpoczęcia roku, dziewczyna nad wyraz często nawiedza moją wyobraźnię. Najpierw w sukience, a potem bez... 
 - Taaa... Tylko ty w moich fantazjach tak nie pyskowałaś, bo miałaś... zajęte usta ... a jak się już odzywałaś to były to słodkie jęki albo moje imię. - ściszyłem głos, a jej oczy lekko się powiększyły. 
 - Wiesz, niekoniecznie chcę tego słuchać. Jak chcesz się komuś pozwierzać ze swoich problemów to znajdź psychologa, Freud na pewno miałby coś ciekawego do powiedzenia na temat twoich... fantazji. A teraz wybacz, ale chyba wezmę prysznic w domu. - Uśmiechnąłem się, gdy szybko mnie ominęła i biegiem poleciała do szatni. 
 - Wiem, że nie chcesz słuchać, tak naprawdę wolałabyś to poczuć na własnej, spoconej skórze! - krzyknąłem w stronę jej pleców, a ona tylko pokazała mi faka na pożegnanie. Niedobra kobieta. Boże, jak to jest, że jest taka seksowna i wredna jednocześnie. Nawet teraz, gdy odchodziła... Tak naprawdę nie zwracałem uwagi na to, co pokazywała dłonią, tylko na jej kołyszące się biodra i tyłek w dosyć krótkich spodenkach. Gdy zniknęła za drzwiami szatni, powoli powlokłem się do chłopaków, zapalając przy tym fajkę. 
 - Masz szczęście, że ta Davis się tak nie odszczekuje, bo poderwanie jej byłoby niemożliwe. - powiedziałem przeczesując palcami włosy, gdy byłem blisko kumpli. 
 - Twój urok nie działa na rudzielca? - zaśmiał się Zayn. 
 - Zamknij się i zajmij małą Davis, bo to w końcu ona jest głównym daniem, nie? Ruda jest moim osobistym deserem. - Potrzebuję więcej czasu. Sam na sam z nią... albo mi ulegnie, albo dosłownie nie wytrzymam z nią i ją uduszę, jak mnie nie przestanie wkurzać. I już chyba wiem, co trzeba zrobić. Uśmiechnąłem się złośliwie na samą myśl o tym. Już mi nie uciekniesz, kocie.

____________________________________________________________

dzisiaj nic nowego może, tylko z innej perspektywy
powiedzcie co myślicie i czy czytacie ^^ 
proszę

1 komentarz:

  1. Kocham to opowiadanie! Chce nastepny rodział pliss ~xoxo~

    OdpowiedzUsuń