Czeeeeść!
Witam Was w nowym roku wraz z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że zaliczyłyście jakąś szaloną imprezę albo (tak jak ja) przynajmniej siedziałyście w ciepłym domku w otoczeniu rodzinki. (tak do 3:30, potem moja wyobraźnia zaserwowała mi dziką imprezę z wyimaginowanym chłopakiem, który caaaałkowitym przypadkiem miał górę tatuaży, szerokie bary i kręcone brązowe włosy :P)
...eeee.... tak...
wracając do sedna...
myślę, że jak uda mi się skończyć rozdział na ATC (w sensie drugiego bloga) myślę, że będę miała niespodziankę :D
ale na razie: czytajcie ^^
___________________________________________________________________
Całą
resztę soboty i niedzielę w domu panowała względna cisza. Nasze
rozmowy, na pozór normalne, ograniczały się jednak do bardzo
prozaicznych i ogólnych tematów. Właściwie sama, poza posiłkami,
uciekałam przed wzrokiem rodziny do mojego pokoju. Czułam się w
tej sytuacji niekomfortowo i ,mimo, że nikt nie wyrzucał mi
niczego, ani nie chodził wkurzony, to jakoś podskórnie czułam w
domu napięcie. Z jednej strony chciałam, żeby ta cała sytuacja
przeszła bez echa, tak, żebym mogła bez wahania wejść do pokoju
bliźniaków i zacząć ich męczyć o byle co. Z drugiej jednak
strony, jak już powiedziałam co leży mi na sercu, miałam
nadzieję, że przynajmniej mama w końcu przyzna mojemu rozumowaniu
trochę racji i da mi spokój albo przynajmniej się nad tym
zastanowi. Ale w domu zapanowało nietypowe zawieszenie. To było
takie dziwne. Nie pamiętam takich sytuacji. Nawet jeśli coś było
nie w porządku, to była wina któregoś z chłopaków, więc nie
odczuwałam tego aż tak. Zwykle przychodziłam do nich, próbując
ich pocieszyć, albo szłam do mamy starając się ją trochę
ułagodzić. I zawsze jakoś to było, ale teraz... Nigdy nie
myślałam, że będę aż tak zainteresowana poniedziałkiem. Jestem
zdecydowanie typem człowieka, który przez cały tydzień jęczy, że
chce już piątek po południu. Teraz myślałam tylko o tym, żeby
wyjść z domu mając nadzieję, że jak przyjdę z powrotem wszystko
wróci do normy. Właściwie to miałam takie dziwne przeświadczenie,
że coś poszło nie tak od kiedy w domu pojawiła się ta
nieszczęsna kurtka i chyba po cichu liczyłam na to, że gdy tylko
się jej pozbędę, magicznym sposobem sytuacja wróci do normy.
***
W
poniedziałek rano, o dziwo, udało mi się wstać chwilę wcześniej,
więc gdy mama zajrzała do pokoju, akurat byłam w łazience, dzięki
czemu moja poranna rozmowa z nią ograniczyła się do odkrzyknięcia
zza drzwi, że wstałam. Gdy już udało mi się ogarnąć i zjeść
śniadanie, wróciłam do pokoju, chcąc zaczekać na przyjście
Lexi. Liczyłam, że dziewczyna poradzi mi co zrobić z kurtką.
Miałam w związku z nią dylemat, bo nie mogłam paradować z nią
po domu, bo na pewno padłoby pytanie skąd się wzięła. Z drugiej
jednak strony nie chciałam wepchnąć jej do torby, bo bałam się,
że będzie potem wyglądać jak wyciągnięta psu z gardła. Droga
do szkoły była niestety dłuższa niż ode mnie do Lex, a w dodatku
nie miałam pewności czy od razu znajdę chłopaka. Harry wciąż
był dla mnie wkurzający, ale to nie znaczyło, że mam zamiar
niszczyć jego rzeczy. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka.
Wyszłam z pokoju i stanęłam na szczycie schodów. Wiedziałam, że
ktoś otworzy Lexi, a za najbardziej prawdopodobnego kandydata
uważałam...
- Cześć Charlie. -
Usłyszałam głos przyjaciółki, którą po chwili zauważyłam w
korytarzu. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy
popatrzyłam na tą dwójkę. Naprawdę ciągle nie mogę zrozumieć,
dlaczego Charlie jeszcze nigdzie nie zaprosił Lexi. Przecież oni
tak na siebie patrzą...
- Gdzie Iv?
- Pewnie grzebie się
na górze, zaczekaj zawołam ją... - Powiedział chłopak, ale go
uprzedziłam.
- Lex... Chodź do
mnie, musisz mi pomóc w decyzji... - Zajęczałam, wciąż myśląc
o kurtce.
Dziewczyna
zaraz wbiegła po schodach i po chwili obie stałyśmy nad skórzanym
okryciem.
- Przyśniło ci się
coś ciekawego przynajmniej? - Uśmiechnęła się zadowolona
rzucając na mnie okiem.
- Tak. Jak duszę
tego idiotę jego własną kurtką. - Mruknęłam bez entuzjazmu. Nie
zamierzałam się wcale przyznawać ani prze nią ani przed sobą, że
nawet trochę się przyzwyczaiłam do tego specyficznego zapachu,
który zdawał się być moim jedynym pocieszeniem przez cały
weekend. Nie... stop. Powiedziałam pocieszeniem? Chodziło mi
oczywiście o rozpraszanie mojej uwagi od tej całej atmosfery w
domu. Gdy kładłam się na łóżku zaraz w mojej głowie pojawiał
się obraz lokatego idioty, którego mogłam do woli powyzywać i
zwymyślać.
- Ivory, dlaczego ty
jesteś tak źle do niego nastawiona? Zupełnie jakbyś przejęła
nastawienie swoich braci. - Westchnęła.
- A propos moich
braci... Myślę, że trzeba wreszcie coś zrobić z Charliem.
Blondynka
spojrzała na mnie nie do końca rozumiejąc o co mi chodzi.
- ... bo już po
prostu nie mogę patrzeć jak wlepiacie w siebie te maślane oczka...
- Uśmiechnęłam się widząc zdziwienie, a potem lekki rumieniec na
twarzy dziewczyny. - A teraz powiedz: co mam zrobić z tą cholerą?
- Oskarżycielskim gestem wskazałam na kurtkę.
- Schowaj do
torby... - Wzruszyła ramionami.
- No ale... pognie
się... - Jęknęłam.
- Aż tak ci na niej
zależy?
- No nie, ale...
Lexi! Nie pomagasz!
- No to weź ją do
ręki.
- Może jeszcze mam
ją ubrać i wmaszerować do kuchni, żeby wszyscy zobaczyli?
- O matko... Iv...
weź ją do ręki, a w razie czego to schowasz się za mną i szybko
się stąd ulotnimy.
- Tak? - Zapytałam
z nadzieją, że plan dziewczyny jest dobry.
- Tak. Chodź, bo
musimy zgarnąć Skye i być trochę przed twoimi braćmi w szkole.
- Wiesz, że to nie
będzie takie trudne. Oni zawsze są na ostatnią chwilę...
- Ale jak my zaraz
nie wyjdziemy to też będziemy na ostatnią chwilę.
***
- Co to jest? -
Zapytała Skye po chwili ukradkowych spojrzeń w moją stronę.
- Tyle zostało z
właściciela po tym, jak mnie oddałaś za napakowanego blondyna. -
Mruknęłam.
- Właściciela?
Masz na myśli czasem to ciacho, które na ciebie leci?
- Chyba spada...
- Wiesz, Iv, to jest
etap wyparcia.
- Co?
- No wiesz... twoja
świadomość nie chce przyjąć do wiadomości, że ci się podoba,
więc... - Zaczęła Lexi, ale jej przerwałam.
- Wcale mi się nie
podoba! Jest... jest... wkurzający... - Jęknęłam nie mogąc
znaleźć lepszego słowa.
- ...słodki... -
Wtrąciła szatynka.
- ...typowy facet...
- Warknęłam.
- No i dobrze...
faceta ci potrzeba... - Skye uśmiechnęła się na własne słowa.
- Nie rozmawiam z
wami!
- No to może idź
porozmawiać z nim. - Zdziwiona popatrzyłam na szatynkę, której
uśmiech nagle się poszerzył, gdy jej wzrok zatrzymał się na
czymś. Weszłyśmy przed chwilą na teren szkoły i właśnie
byłyśmy w połowie drogi pomiędzy ogrodzeniem a wejściem do
budynku. Zmarszczyłam brwi i podążyłam wzrokiem w kierunku, w
którym patrzyła Skye. Na parkingu, oparty o ciemną terenówkę w
niezidentyfikowanym bliżej kolorze, gdyż była pokryta w dużej
mierze pyłem, a dół karoserii i koła były na dodatek uwalane
błotem, stał sobie mój... eee... Harry... stał sobie Harry. Miał
na ustach okropny, bezczelnie pewny siebie uśmieszek i najwidoczniej
właśnie rozmawiał z bandą swoich koleżków, również
zgromadzonych w okolicy samochodu. Chciałam jak najszybciej pozbyć
się kurtki, ale gdy tylko zaczęłam wyobrażać sobie możliwe
reakcje jego kolegów, zrezygnowałam z wpychania się w ich krąg.
- Dlaczego życie
tak się na mnie uwzięło? - Zajęczałam zniechęcona.
- No przecież
chciałaś go znaleźć i masz, idealnie na samym wejściu. Oddasz mu
kurtkę i po sprawie. - W głosie Skye było słychać zdziwienie
moją reakcją.
- Skye... Nie będę
wbijała się między jego kumpli. „Cześć, mam tu twoją kurtkę,
chyba zapomniałeś jej zabrać ostatniej nocy”? - Zmarszczyłam
brwi nadal wpatrując się w uśmiechniętego chłopaka, który nawet
nie zdawał sobie sprawy, jak właśnie komplikował mi życie. -
Chodźcie, znajdę go na jakiejś przerwie... - Mruknęłam
zrezygnowanym tonem, odwracając się w stronę szkoły. Kurtkę
bezmyślnie zawiązałam w pasie i powlekłam się do drzwi budynku.
Pierwszą naszą lekcją miała być matematyka, której sala jest na
samym końcu głównego korytarza, ale na pierwszym piętrze. Szłyśmy
powoli, manewrując pomiędzy grupkami uczniów, żeby dostać się
do bocznej klatki schodowej, która powinna wyprowadzić nas przed
poszukiwaną salę. Właściwie to ja się wlekłam, a dziewczyny
liczyłam, że wleką się za mną, bo tak naprawdę byłam trochę
zła na nie i zostawiłam je nieco z tyłu. Po chwili usłyszałam
ich głosy, co potwierdziło moje nadzieje. Wydawało mi się też,
że zachichotały, ale przy takim tłumie ludzi nie miałam pewności
czy to one.
- Widzę, że moja
skóra stała ci się bardzo bliska. Rozumiem, że kolejnym, który
będzie oplatał tak mocno twoje biodra będę ja. - Usłyszałam
cichy głos, jakby przeznaczony wyłącznie dla moich uszu.
Zatrzymałam się tak nagle, że chłopak zderzył się lekko z moim
ramieniem. Ze zmarszczonymi brwiami najpierw spojrzałam w bok na
chłopaka, który stał zdecydowanie za blisko i ciągle miał ten
bezczelny uśmiech na twarzy, a następnie przeniosłam wzrok na Lexi
i Skye, które z niemalże równie bezczelnymi uśmieszkami
przypatrywały się mi i temu potworowi.
- Właściwie, to
teraz, żeby było fair, ty powinnaś dać mi jakieś swoje ubranie.
- Szatyn się wyszczerzył i zanim zdążyłam zareagować chwycił
skraj mojej koszulki. - Może to? Wpadnij po lekcjach to znowu się
czymś wymienimy, co? - Odsunęłam się krok do tyłu i
wytrzeszczyłam na niego oczy. Zajęło mi kilka sekund przypomnienie
sobie tego, co miałam zrobić i szybkim ruchem odplątałam kurtkę
Harry'ego, którą rzuciłam w stronę chłopaka nie martwiąc się
czy ją złapie i jakby nic się nie stało, pomaszerowałam dalej w
stronę schodów.
- To znaczy, że
wpadniesz? - Usłyszałam jeszcze za sobą jego głos i byłam
absolutnie pewna, że chłopak się śmieje. Co za kretyn.
_________________________________________________________________
^^
Ha-ha-ha! Znowu pierwsza ! xD Ja to mam wyczucie haha wygram każdy wyścig (nawet jeśli to nie wyścig) a co do rozdziału to boooski, kochana pięknie piszesz
OdpowiedzUsuń...
...
KOCHAM TEGO BLOGA!!
Ej! Wszyscy usłyszeli?
Nie?
No to powtórzę...
KOCHAM TEGO BLOGA!!( ciebie też xD )
dziękuuuuuję! ^^
Usuńi ja Ciebie też :*
Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę i strasznie Ci dziękuję :D
Usuńłał jeden z dłuższych rozdziałów
OdpowiedzUsuńAle sie robi ....coraz ciekawiej
Szybko pisz kolejny!
~cleo
dzięki ^^
Usuństaram się, ale nauka na mnie czyha :P
O cholera, to jest świetne, genialne!! Kolejny znakomity rozdział, aż się ucieszyłam widząc, że jest, co poczytać :)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
Usuńcieszę się, że czytasz ^^
KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡
OdpowiedzUsuńAaaaa! Dziękuję ^^
UsuńJak napiszę to sama się dowiem :P
bo jak na razie ciężko powiedzieć :/
Kochamm to opowiadanie i czekam na dalszą akcje❤ jejuuuu pisz bo nie mogę sie doczekać��
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńCudowny !! *.* poprostu sjsjhzhsbshsjdjjs!!! *.* no to teraz musisz dodać kolejny bo ja tu umrę z ciekawości xD hahaha
OdpowiedzUsuńWeny ! I zdrówka! ;D
nie umieraj !!!
Usuńbo będzie mi smutno :P
dzięki, będę się starać, ale nie obiecuję kiedy :P
AAAAAAA!!!!!KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥Ale dałaś czadu z tym rozdziałem aż 3 razy czytałam i nie mogłam sie nasycić nim.Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily
OdpowiedzUsuńAwww ^^ Dziękuję Ci bardzo :D
UsuńNapiszę tylko tradycyjny komentarz że rozdział jest świetny i czekam na następny. Akcja sie rozkręca ;o ^^ Cieszę się że chociaż czasami trafiają sie takie ff gdzie jest inna fabuła♥♥♡
OdpowiedzUsuńdziękuję :D
Usuńbardzo się cieszę, że czytasz ^^
Ale ze mnie ciolek, ja pierdole. Czasem zastanawiam sie jak mnie przyjęli do pracy...
OdpowiedzUsuńZaczelam czytac od notki i ktos mi przerwal i odlozylam czytanie na później. A pozniej oczywiscie wylaczylam i tyle. Od paru dni zagladam na bloga z ciekawosci czy dodalas cos nowego, patrze nic. No to nic. Ale kiedy zobaczylam ze pod rozdIalem nie ma mojego komentarza to od razu zaswitalo. I przybilam sobie facepalma. Durna istota ze mnie. Ale juz nadrabiam.
Rozdzial fajny. Uwielbiam czytac to co napiszesz. Ciekawe kiedy Nasz rudzielec, zorientuje sie ze leci na Loczka. Hihi.
No i kiedy wkoncu Lexi i Charlie sie spikna, bo nie moge sie doczekac :)
Harry wydaje sie taki wkurzajacy kiedy sie tak zachowuje, ale trzeba mu przyznac ze jest przy tym kurewsko seksowny.
Kuzwa, szef mi zaraz tel zabierze...
Sorki za taka zwlake, ale na swoja glupote nic nie poradze. Czekam na nexta i zycze milego weekendu. Pozdrawiam Asiek.
Bizioole :)
rudzielcowi jeszcze trochę zajmie zmiana nastawienia, ale właśnie skończyłam pisać rozdział, w którym zacznie coś się dziać jeżeli chodzi o drugą parę :P
Usuńpowiedz szefowi, że czytanie rozwija :D
i że powinien doceniać pracowników, którzy nie są analfabetami, bo coraz mniej ludzi teraz w ogóle czyta ^^
:*:*:*:*:*
Wlasnie oplulam sobie telefon! Haha
UsuńI juz spadam czytac nowy rozdzial ;)
Nie ma ludzi, nie ma szefa i Asia jest uśmiechnięta :)
Ale kiedy sie zjawi powiem mu oczywiscie. Moze w koncu mnie doceni hihi.