poniedziałek, 14 lipca 2014

Prolog

Mam czterech braci. Wszyscy są starsi ode mnie. Wyobraźcie sobie jak czuję się w domu z samymi facetami? No dobra, żartuję, wcale nie jest tak źle. Ale prawdopodobnie gdyby nie moja mama, to byłabym całkiem jak chłopak... Może i dobrze, że ona przesada w drugą stronę. Zawsze marzyła o córce... Jaki musiał być jej zawód jak cztery razy pod rząd słyszała: „Gratuluję, będzie pani miała syna.”? Nie będę w to wnikać. Chyba ważne, że (cóż, do pięciu razy sztuka!) za piątym razem usłyszała, że ja będę sobą. Moja rodzicielka liczyła chyba, że po takiej kumulacji testosteronu jaką przyszło jej nie dość, że urodzić to jeszcze wychowywać, ja będę czterystu procentową dziewczyną. Tak w ramach rekompensaty moralnej. Wiecie, tak żeby mój estrogen i te kilka innych hormonów trochę wyrównały atmosferę w naszym ociekającym testosteronem domu. Teraz czasami sobie myślę, że mamie chodziło po prostu o to, że będę miała na tyle niewielkie stópki, że będę uroczo wyglądać w malutkich dziewczęcych bucikach i śliczne długie włosy, które ona będzie mogła zaplatać w najróżniejsze warkocze i koczki, zamiast opatrywać pozdzierane kolana i łokcie moich braci. No, muszę przyznać, że pod tym względem chyba się nie zawiodła. Jestem strasznie niska, więc, w przeciwieństwie do moich braci i ich stóp wielkości kajaków, mam nieduże stopy i rzeczywiście, mam długie włosy, które nawet ja sama lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz