Hej, ptaszyny!
Wiem, że zawaliłam, no ale co mogę powiedzieć... mam sporo rzeczy, a doba ma niestety tylko marne 24 godziny...
No ale wracam dzisiaj z dłuższym rozdziałem za to :D
Nie wiem, czy dokładnie to chciałam w nim napisać, ale niech już zostanie tak jak jest.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Dziękuję za odzew ^^
(aha, jeśli czytacie też moje drugie opowiadanie, to od razu mówię, że to jeszcze chwilę potrwa zanim wstawię rozdział, chyba, że doznam nagłego olśnienia, albo postanowią nam niespodziewanie odwołać jakieś zajęcia...)
________________________________________________________________________
- Hazza,
stary! Już się baliśmy, że się zgubiłeś... - wykrzyknął
jakiś szatyn.
- Lou,
to ty masz tendencje do mylenia drogi, nie? - zaśmiał się Harry
patrząc wymownie na szatyna.
- Emm...
może czasem.... - chłopak lekko się zmieszał i szybko zmienił
temat - O! Masz swojego rudzielca ze sobą! Chyba nie przyszłaś z
nim z własnej woli? - spojrzał na mnie z ciekawością.
- Sama
wepchnęłam się mu na motor i zaszantażowałam, żeby mnie tu
przywiózł... - mruknęłam przewracając oczami.
- Hazz,
ty w końcu znalazłeś dziewczynę, która jest równie pyskata i
sarkastyczna co ty... niesamowite... - westchnął szatyn.
- No
widzisz Lou... dla ciebie nawet bałbym się szukać takiej, która
byłaby do ciebie podobna...
Cała
grupa stała tak i wymieniali się jakimiś uwagami, a ja trochę się
wyłączyłam i zaczęłam rozglądać po tym dziwnym miejscu. W
dosyć szybkim tempie przybywało ludzi, mimo, że było jeszcze
jasno. Impreza zdawała się coraz bardziej rozkręcać. W końcu
ktoś odpowiedzialny za muzykę, która do tej pory robiła za dobry
podkład do rozmów, stwierdził, że to już najwyższy czas przejść
do właściwej części imprezy i podkręcił głośniki na maksa.
Akurat ktoś z grupy znajomych Harry'ego coś mówił i w połowie
zdania jakby ucichł, bo muzyka tak go zagłuszyła. Dwie dziewczyny,
które stały w kółku podskoczyły i ciągnąc ze sobą jakiegoś
blondyna poleciały bliżej środka polany, gdzie utworzył się
swego rodzaju parkiet. Ludzie zadziwiająco szybko zareagowali na
regulację głośności muzyki i w momencie zebrała się spora grupa
tańczących w okolicy wielkiego ogniska na środku. Patrzyłam za
oddalającymi się dziewczynami, gdy na moim ramieniu pojawiła się
dłoń. Przez chwilę zdziwiona przyglądałam się ręce (tak
właśnie było... patrzyłam na nią trochę jak na wielkiego
pająka, którego nie wiem czy mam szybko strącić, czy może lepiej
w ogóle przestać się ruszać.) Już miałam przenieść spojrzenie
w drugą stronę, gdzie liczyłam zobaczyć właściciela zagubionej
dłoni, ale zanim to zrobiłam usłyszałam głos nad uchem.
- Chcesz
się czegoś napić? - Harry praktycznie krzyknął mi do ucha.
- Weź
mi tę rękę z ramienia, bo ją stracisz. - musiałam wrzasnąć,
żeby usłyszał mnie przez muzykę. Harry tylko uśmiechnął się
ani myśląc spełnić mojej prośby. Ha! Jeszcze z wrednym
uśmiechem przyciągnął mnie bliżej.
- Piwo
czy może wolisz wódkę?
- Czy
ty nie miałeś być w stanie mnie odwieźć?
- Miałem,
ale nie powiedziałem kiedy... W końcu wracamy dopiero jutro...
zresztą... mam mocną głowę...
- Nie
chcę alkoholu. Po co ty mnie w ogóle zabierasz na taką imprezę,
skoro tu w ogóle nie da się rozmawiać? Dlaczego nie mogłeś
zawieźć mnie gdzieś, gdzie jest cisza i spokój?
W
trakcie naszej małej dyskusji Harry zdążył całkowicie
przyciągnąć mnie do siebie i w tym momencie właśnie zacisnął
drugą swoją dłoń na mojej talii.
- Harry.
Przysięgam. Jak. Się. Ode. Mnie. Nie. Odsuniesz. To. Zrobię. Ci.
Krzywdę. - Krzyknęłam do jego ucha poirytowana, oddzielając
słowa od siebie, żeby chłopak miał czas na przyswojenie
informacji. Wiedziałam, że facetom nie można ufać, ale żeby aż
tak?
- Chcesz
spokojniejsze miejsce? - Harry chwilę patrzył na mnie, aż
pokiwałam głową. - Chodź. - odsunął się nieco zdejmując
ramie z moich ramion, ale za to dłonią, która wciąż spoczywała
na mojej talii, wymusił na mnie skierowanie się w tylko sobie
znanym kierunku. Chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście, gdy
już udało nam się przepchnąć przez kilka grup ludzi stojących
na naszej drodze i oddaliliśmy się od głośników, zrobiło się
zdecydowanie ciszej i spokojniej. Dobra, chyba wystarczy mi tej
ciszy.
- Harry...
Gdzie my właściwie idziemy?
- Tam,
gdzie zawsze w filmach dzieją się najciekawsze rzeczy.... do
ciemnego lasu. - Uśmiechnął się przyglądając się mojej
niezbyt wyraźniej minie.
- Bardzo
śmieszne...
- Dziewczyno,
przed chwilą chciałaś spokoju. Chcesz jednak wrócić na polanę?
- Nie
wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale co masz jakiś pomysł,
to jest gorszy od poprzedniego...
- Najwyraźniej
musisz zacząć przystawać na moje pierwsze propozycje...
- Muszę
zacząć? To będzie ich więcej? - Jęknęłam niechętnie.
- Pewnie,
dopóki nie zaczniesz się cieszyć ze spotkań ze mną. - Zaśmiał
się zadowolony. Co za idiota...
- No
przecież się cieszę, musisz się przyzwyczaić, bo właśnie w
taki sposób wyrażam radość. - Harry westchnął ciężko i
zamiast odpowiedzieć pociągnął mnie lekko w bok, tak, że po
chwili wyszliśmy na leśną ścieżkę. No cóż.... przynajmniej
lepiej się po niej idzie, niż na przełaj przez las, do tego nie
mam wrażenia, że jeszcze chwilę i całkowicie się zgubię.
- Jesteś
w pierwszej klasie, tak? - nagle zapytał, przerywając ciszę,
która zapadła między nami.
- Nooo....
tak. - Mruknęłam. - A ty?
- W
drugiej. I... eee... jak ci się podoba? - Uśmiechnęłam się
lekko, bo... czy mi się wydaje, czy on się denerwuje? Może
przesadzam, może raczej powinnam powiedzieć: jest nieco mniej
pewny siebie niż zwykle.
- No,
szkoła jest ok. Dużo... większa niż moje gimnazjum. No i masa
ludzi...
- No
tak, kiedyś mieliśmy taki pomysł, żeby sprzedać część
uczniów do domu publicznego...
- Już
to słyszałam. - zaśmiałam się, przerywając chłopakowi tę
fascynującą historię.
Szliśmy
przed siebie leśną dróżką. Rozmowa, o dziwo, nawet się kleiła.
Od tematów najbardziej ogólnych takich jak szkoła, przeszliśmy do
tego co kto robi w czasie wolnym. Wyszliśmy z lasu, bo ścieżka
doprowadziła nas do asfaltowej drogi, która musiała być drogą,
którą przyjechaliśmy z miasta. Nie powiem, żebym nie ucieszyła
się z tego faktu, bo podczas naszego spaceru zrobiło się ciemno.
Może nieźle rozmawiało mi się z szatynem, ale nie oznaczało to,
że chciałam wałęsać się z nim po ciemnym lesie. Jak wiemy, „tam
dzieją się najciekawsze rzeczy w filmach”... Coś mi mówi
tylko, że dla Harry'ego film równa się horror, a mianem ciekawego
określa dużą ilość krwi i strachu... W gruncie rzeczy musiało
minąć dużo więcej czasu niż się spodziewałam. Nie sądziłam,
że mogę z nim przez tyle normalnie rozmawiać. Chłopak pod tym
względem pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałam się raczej, że
po pięciu minutach przestaniemy się do siebie odzywać, ewentualnie
będziemy sobie dogryzać przez cały czas. W końcu po paru minutach
drogi skręciliśmy znowu w stronę lasu i nagle spostrzegłam, że
wróciliśmy do punktu wyjścia. Znaleźliśmy się na polanie koło
drogi, która robiła za parking
- A
powiedz mi... Bo tak mnie to zaczęło zastanawiać... Dzwoniłaś
do przyjaciółki i mamy, nie?
- No,
taak... a czemu pytasz? Przecież stałeś obok mnie... - Jego
pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Chwilę wcześniej opowiadał
mi jakieś śmieszne historie o swoich kumplach.
- No,
a twój facet nie powinien martwić się o ciebie?
- Nie
mów, że nagle martwisz się spokojem psychicznym mojego faceta.
Poza tym, że musiałabym mieć chłopaka, żeby do niego dzwonić i
wciskać mu kity na temat tego, gdzie jestem i co robię.
- Ale
myślałem... nie masz chłopaka? - Zapytał wyraźnie zdziwiony.
Tak, jakby widział mnie z kimś i był pewny, że się z nim
spotykam.
- Nie.
- Spojrzałam niepewnie na szatyna.
- A
Davis?
- Co?
- No...
Charlie Davis... Myślałem, że wy... - Mówił robiąc przerwy
między słowami, jakby sam nie był pewny, co chce powiedzieć.
- Charlie?
Myślałeś, że to mój chłopak? Przecież my...- zaczęłam się
uśmiechać. Harry zatrzymał się i spojrzał na mnie, chyba nie
rozumiejąc, o co chodzi. - Charlie to mój brat. - Zaśmiałam się,
a Harry oniemiał.
- Czekaj...
Proszę cię, możesz mi powiedzieć jak ty się nazywasz? - Zapytał
z dziwnym wyrazem twarzy, tak, że przestałam się uśmiechać.
- Ivory.
- Ivory
Davis?
- No...
tak...
- Kurwa.
- Zaklął Harry i ku mojemu bezgranicznemu zdziwieniu obrócił się
w stronę polany, na której w najlepsze trwała impreza i szybkim
krokiem odszedł. Przez dobre kilka minut stałam w bezruchu nie
mogąc zrozumieć co się właśnie stało. Czemu Harry... obraził
się na mnie? O matko... pewnie chodzi o moich braci... Dlaczego oni
zawsze mi to robią? Nawet jak nie ma ich w pobliżu... Moje
zdziwienie przeszło w pewnego rodzaju zrozumienie. Gdybym była
facetem pewnie też nie chciałabym mieć do czynienia z dziewczyną,
której bracia przy każdym spotkaniu naskakiwaliby na mnie... Jak
nad tym pomyślę, to wydaje mi się, że Harry może miał rację...
Z taką perspektywą to chyba sama bym siebie zostawiła... Jestem
tylko ciekawa, co tak właściwie Harry myślał do tej pory o mnie?
Westchnęłam ciężko i niezdecydowanym, powolnym krokiem ruszyłam
w stronę polany. Miałam skrytą nadzieję, że szatynowi przejdzie
na tyle, żeby przynajmniej dotrzymał słowa i odwiózł mnie do
domu. Wracanie samej, po ciemku przez las nie było na szczycie
listy moich marzeń. A przecież nie zadzwonię do mamy czy któregoś
z moich braci, żeby mnie przywieźli. Co to, to nie! Wtedy miałabym
już potrójnie przechlapane... i szlaban na wieczność to byłoby
nic... Poza ogłuszającą muzyką, teraz doszedł do oznak imprezy
jeszcze zapach alkoholu i potu mieszających się z wonią dymu. Nie
wychodziłam na środek polany, tylko zostałam na linii drzew. Zła
i zrezygnowana oparłam się o najbliższy pień...
- Hej,
mała. Nie jest ci tu zimno? - Usłyszałam głos gdzieś obok.
Przekręciłam głowę i zobaczyłam dość wysokiego blondyna.
- Nie.
- Jestem
Alex. - Wyciągnął rękę w moją stronę.
- Cieszę
się. - Zignorowałam jego dłoń i wróciłam spojrzeniem do
płonącego ogniska.
- Widzę,
że jesteś nie w humorze... Facet?
- Może...
Ale nie mój i w dodatku całkowicie go rozumiem. - Mruknęłam
cicho.
- Daj
spokój i nie przejmuj się idiotą. Dziewczyna taka jak ty może
mieć tu każdego. Chodź ze mną. Mam wtyki w zaopatrzeniu,
załatwię ci coś specjalnego na poprawę nastroju. - Wyciągnął
w moją stronę rękę.
- Specjalnego...
Masz na myśli alkohol? - Chłopak uśmiechnął się i skinął
głową.
- Nie,
dzięki.
- Daj
spokój, nie pozwolę, żebyś przejmowała się jakimś frajerem. -
Kolejny raz tego dnia argument siły wygrywał z moim oporem
słownym. Blondyn po prostu chwycił mnie za rękę i zaczął
ciągnąć w stronę miejsca, gdzie ulokowany był cały alkohol.
- Hej,
Mike! Zrobisz coś słodkiego dla mojej ślicznej towarzyszki? -
zawołał chłopak do bruneta rozdzielającego właśnie skrzynkę
piwa.
- Nie
ma sprawy. Co sobie życzysz skarbie? - Zwrócił się do mnie
brunet.
- Nic
sobie nie życzy. - Usłyszałam jak ktoś odpowiada za mnie.
Wszyscy troje odwróciliśmy głowy w stronę... tak mi się właśnie
wydawało, ale dopiero ujrzenie tej burzy loków upewniło mnie...
Przed nami stał nie kto inny jak Harry, we własnej osobie.
Świetnie. Ciekawa byłam czy przypomniał sobie o mnie czy był tu
całkowicie przypadkiem... w sumie mogło tak być, bo przychodzili
tu wszyscy po procenty... Miałam dość tej całej imprezy,
Harry'ego, hałasu... Westchnęłam i odwróciłam się, chcąc
znaleźć się przynajmniej w miejscu, gdzie poziom decybeli nie
będzie ranił moich bębenków.
- Poczekaj!
Hej! - Usłyszałam za sobą krzyk Alexa, ale się nie zatrzymałam.
Wydawało mi się, że słyszę jakieś męskie głosy za sobą, ale
już mnie to nie obchodziło. Byłam na ścieżce prowadzącej w
stronę drogi do miasta, kiedy zrównał się ze mną blondyn.
- To
może chcesz, żeby cię odwieźć? - Powiedział z lekką zadyszką,
tak jakby biegł przez chwilę.
- Odwiózłbyś
mnie? - Spojrzałam na chłopaka niepewnie.
- Pewnie.
- Na jego twarz wrócił zadowolony uśmiech.
- Ona
z tobą nie pojedzie. - Najpierw mnie zostawia, a potem ciągle się
wcina.
- Niby
dlaczego? - Zapytał Alex. No właśnie Harry... Niby dlaczego? Ty
nie wyglądasz jakbyś chciał mnie odwieźć.... Odniosłam wręcz
odwrotne wrażenie...
- Bo
wraca ze mną. Ja ją przywiozłem i ja ją odstawię do domu.
- Nie
jesteś jej ojcem. Może wracać z kim chce. Tak więc możesz
spadać. - Zaśmiał się Alex. - Chodź kochanie. - Mruknął do
mnie i spróbował owinąć ramię wokół mojej talii. Mam ich
dość. Obaj to formy wypakowane testosteronem. Tylko proponują
alkohol albo kontakt fizyczny. Faceci... Wywinęłam się spod jego
ramienia i stanęłam naprzeciw nich.
- Ivory...
Chodź ze mną. - Powiedział chyba nieco zirytowany Harry.
Popatrzyłam na jednego, a potem drugiego chłopaka, którzy mi się
przyglądali. Wcale nie miałam ochoty wracać z Harrym, ale Alexa
ledwo znałam, a właściwie można powiedzieć, że to Harry'ego
ledwo znałam, a Alexa w ogóle. Pozostało mi wybrać się piechotą
albo wybrać mniejsze zło. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, więc
uśmiechnęłam się powoli i zapytałam:
- A który z was
szybciej zwiezie mnie do domu? - szatyn podniósł lekko brwi do
góry, a na twarz blondyna wpłynął kpiarski uśmiech.
- Mała, jakbyś
widziała mnie tydzień temu jak zwiałem psom to byś głupio nie
pytała. Wiesz, ile wyciąga moje cacko? Wsiadaj. - powiedział i
zbliżył się do jednego z samochodów i otworzył mi drzwi. I co mi
pozostało? Skierowałam się w stronę Harry'ego i ze zrezygnowaniem
stanęłam przed nim, spoglądając w górę na jego twarz. - Co ty
kurwa odwalasz? Miałaś jechać ze mną. - usłyszałam za plecami
zdziwiony głos chłopaka. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na
blondyna.
- Nie,
ja tylko zapytałam, który z was szybciej jeździ... zakładam, że
prawdopodobnie obaj jeździcie za szybko, ale naprawdę... tylko
idiota jeszcze się tym chwali.
- Chodź.
- usłyszałam i poczułam lekkie ciągnięcie w tył. Harry złapał
mnie za ramię i pociągnął, żebym się odwróciła do niego
przodem. Ściągnął swoją skórzaną kurtkę i podał mi ją.
- Co...?
- popatrzyłam na chłopaka nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Załóż
to. Będzie ci zimno.
- Ale
ty...
- Wkładaj,
a w podzięce możesz ogrzać mnie własnym ciałem. - No i
świetnie... Może trzeba było wybrać auto. Wzięłam od niego
kurtkę i naciągnęłam ją szybko na ramiona. Pewnie wyglądałam
w niej jak jakaś sierota, bo Harry jest ze dwa razy większy ode
mnie. Chłopak podszedł do motoru i usiadł na nim. Ciągle trochę
się wahałam, ale spojrzał na mnie jakoś tak trochę groźnie,
więc postanowiłam już nic nie mówić. Podeszłam do szatyna i
wdrapałam się na miejsce za nim. Przynajmniej będę jakoś
normalnie siedzieć... Gdy złączyłam ręce na jego brzuchu,
chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Ale
wiesz... to, że ja nie powiedziałem, że jeżdżę szybko nie
znaczy, że tego nie robię. Trzymaj się mocno, mała.
Odpalił
silnik i cóż, muszę przyznać, ku mojemu zaskoczeniu, motor
ruszył, szybko nabierając prędkości. Mocniej przywarłam do
pleców Harry'ego, na co, mam wrażenie, chłopak się zaśmiał.
_______________________________________________________________________
no i tradycyjnie: mówcie do mnie, bo mi smutno!
wow, kochamm <33 fajnie zgasiła Alex'a XD chłopak myślał, że wygrał a tu dupa haha dawaj next bo kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://linssmnjtt.blogspot.com/
Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
OdpowiedzUsuń~Aga
Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡
OdpowiedzUsuńJaram się rozdziałem omg!
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i tego bloga ♥
To jeden z lepszych jakie czytam
Rozdział niesamowityczekam na next kochana
Boskie :* Czekam na next! :D
OdpowiedzUsuń@Shoniaczek
Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
OdpowiedzUsuńweny zycze..!
//Kxx
aaaa genialny :D !!
OdpowiedzUsuńcudoo <3
szybciutko następny xd
Karolina <3
Najlepszyyy no wow *______* ❤ Dominika :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://presuming-harrystyles.blogspot.com/.
A do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
Kisses xxx
Cóż mogę tu napisać.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie rozdział jest świetny, cudowny, wspaniały... Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak nieziemsko się to czyta, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Ivory nie zachowuje się jak typowa dziewczyna z innych ff, która na sam widok któregoś z chłopaków ma kisiel w majtkach a po jednym dniu stwierdza, że go kocha.
Jej, naprawdę ją lubię!
No i w końcu Harry ogarnął kim jest Iv, brawo za jego spostrzegawczość. Już myślałam, że do końca życia będzie uważać ją za jej koleżankę :D
No i wracając do całości. .. Mówiłam już jak bardzo mi się podoba ten rozdział? :D
Jeśli nie, to wiedz, że bardzo. ^-^
Pozdrawiam i życzę wenyyyy! <3
Czekam na nowy rozdział! I to na obu blogach młoda damo! :D
Co prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuń