niedziela, 2 listopada 2014

XII

Hej, ptaszyny!
Wiem, że zawaliłam, no ale co mogę powiedzieć... mam sporo rzeczy, a doba ma niestety tylko marne 24 godziny...
No ale wracam dzisiaj z dłuższym rozdziałem za to :D
Nie wiem, czy dokładnie to chciałam w nim napisać, ale niech już zostanie tak jak jest.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Dziękuję za odzew ^^
(aha, jeśli czytacie też moje drugie opowiadanie, to od razu mówię, że to jeszcze chwilę potrwa zanim wstawię rozdział, chyba, że doznam nagłego olśnienia, albo postanowią nam niespodziewanie odwołać jakieś zajęcia...)

________________________________________________________________________



 - Hazza, stary! Już się baliśmy, że się zgubiłeś... - wykrzyknął jakiś szatyn. 
 - Lou, to ty masz tendencje do mylenia drogi, nie? - zaśmiał się Harry patrząc wymownie na szatyna. 
 - Emm... może czasem.... - chłopak lekko się zmieszał i szybko zmienił temat - O! Masz swojego rudzielca ze sobą! Chyba nie przyszłaś z nim z własnej woli? - spojrzał na mnie z ciekawością. 
 - Sama wepchnęłam się mu na motor i zaszantażowałam, żeby mnie tu przywiózł... - mruknęłam przewracając oczami. 
 - Hazz, ty w końcu znalazłeś dziewczynę, która jest równie pyskata i sarkastyczna co ty... niesamowite... - westchnął szatyn. 
 - No widzisz Lou... dla ciebie nawet bałbym się szukać takiej, która byłaby do ciebie podobna...
Cała grupa stała tak i wymieniali się jakimiś uwagami, a ja trochę się wyłączyłam i zaczęłam rozglądać po tym dziwnym miejscu. W dosyć szybkim tempie przybywało ludzi, mimo, że było jeszcze jasno. Impreza zdawała się coraz bardziej rozkręcać. W końcu ktoś odpowiedzialny za muzykę, która do tej pory robiła za dobry podkład do rozmów, stwierdził, że to już najwyższy czas przejść do właściwej części imprezy i podkręcił głośniki na maksa. Akurat ktoś z grupy znajomych Harry'ego coś mówił i w połowie zdania jakby ucichł, bo muzyka tak go zagłuszyła. Dwie dziewczyny, które stały w kółku podskoczyły i ciągnąc ze sobą jakiegoś blondyna poleciały bliżej środka polany, gdzie utworzył się swego rodzaju parkiet. Ludzie zadziwiająco szybko zareagowali na regulację głośności muzyki i w momencie zebrała się spora grupa tańczących w okolicy wielkiego ogniska na środku. Patrzyłam za oddalającymi się dziewczynami, gdy na moim ramieniu pojawiła się dłoń. Przez chwilę zdziwiona przyglądałam się ręce (tak właśnie było... patrzyłam na nią trochę jak na wielkiego pająka, którego nie wiem czy mam szybko strącić, czy może lepiej w ogóle przestać się ruszać.) Już miałam przenieść spojrzenie w drugą stronę, gdzie liczyłam zobaczyć właściciela zagubionej dłoni, ale zanim to zrobiłam usłyszałam głos nad uchem.
- Chcesz się czegoś napić? - Harry praktycznie krzyknął mi do ucha. 
 - Weź mi tę rękę z ramienia, bo ją stracisz. - musiałam wrzasnąć, żeby usłyszał mnie przez muzykę. Harry tylko uśmiechnął się ani myśląc spełnić mojej prośby. Ha! Jeszcze z wrednym uśmiechem przyciągnął mnie bliżej. 
 - Piwo czy może wolisz wódkę? 
 - Czy ty nie miałeś być w stanie mnie odwieźć? 
 - Miałem, ale nie powiedziałem kiedy... W końcu wracamy dopiero jutro... zresztą... mam mocną głowę... 
 - Nie chcę alkoholu. Po co ty mnie w ogóle zabierasz na taką imprezę, skoro tu w ogóle nie da się rozmawiać? Dlaczego nie mogłeś zawieźć mnie gdzieś, gdzie jest cisza i spokój?
W trakcie naszej małej dyskusji Harry zdążył całkowicie przyciągnąć mnie do siebie i w tym momencie właśnie zacisnął drugą swoją dłoń na mojej talii.
- Harry. Przysięgam. Jak. Się. Ode. Mnie. Nie. Odsuniesz. To. Zrobię. Ci. Krzywdę. - Krzyknęłam do jego ucha poirytowana, oddzielając słowa od siebie, żeby chłopak miał czas na przyswojenie informacji. Wiedziałam, że facetom nie można ufać, ale żeby aż tak? 
 - Chcesz spokojniejsze miejsce? - Harry chwilę patrzył na mnie, aż pokiwałam głową. - Chodź. - odsunął się nieco zdejmując ramie z moich ramion, ale za to dłonią, która wciąż spoczywała na mojej talii, wymusił na mnie skierowanie się w tylko sobie znanym kierunku. Chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście, gdy już udało nam się przepchnąć przez kilka grup ludzi stojących na naszej drodze i oddaliliśmy się od głośników, zrobiło się zdecydowanie ciszej i spokojniej. Dobra, chyba wystarczy mi tej ciszy. 
 - Harry... Gdzie my właściwie idziemy? 
 - Tam, gdzie zawsze w filmach dzieją się najciekawsze rzeczy.... do ciemnego lasu. - Uśmiechnął się przyglądając się mojej niezbyt wyraźniej minie. 
 - Bardzo śmieszne... 
 - Dziewczyno, przed chwilą chciałaś spokoju. Chcesz jednak wrócić na polanę? 
 - Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale co masz jakiś pomysł, to jest gorszy od poprzedniego... 
 - Najwyraźniej musisz zacząć przystawać na moje pierwsze propozycje... 
 - Muszę zacząć? To będzie ich więcej? - Jęknęłam niechętnie. 
 - Pewnie, dopóki nie zaczniesz się cieszyć ze spotkań ze mną. - Zaśmiał się zadowolony. Co za idiota... 
 - No przecież się cieszę, musisz się przyzwyczaić, bo właśnie w taki sposób wyrażam radość. - Harry westchnął ciężko i zamiast odpowiedzieć pociągnął mnie lekko w bok, tak, że po chwili wyszliśmy na leśną ścieżkę. No cóż.... przynajmniej lepiej się po niej idzie, niż na przełaj przez las, do tego nie mam wrażenia, że jeszcze chwilę i całkowicie się zgubię. 
 - Jesteś w pierwszej klasie, tak? - nagle zapytał, przerywając ciszę, która zapadła między nami. 
 - Nooo.... tak. - Mruknęłam. - A ty? 
 - W drugiej. I... eee... jak ci się podoba? - Uśmiechnęłam się lekko, bo... czy mi się wydaje, czy on się denerwuje? Może przesadzam, może raczej powinnam powiedzieć: jest nieco mniej pewny siebie niż zwykle. 
 - No, szkoła jest ok. Dużo... większa niż moje gimnazjum. No i masa ludzi... 
 - No tak, kiedyś mieliśmy taki pomysł, żeby sprzedać część uczniów do domu publicznego... 
 - Już to słyszałam. - zaśmiałam się, przerywając chłopakowi tę fascynującą historię.
Szliśmy przed siebie leśną dróżką. Rozmowa, o dziwo, nawet się kleiła. Od tematów najbardziej ogólnych takich jak szkoła, przeszliśmy do tego co kto robi w czasie wolnym. Wyszliśmy z lasu, bo ścieżka doprowadziła nas do asfaltowej drogi, która musiała być drogą, którą przyjechaliśmy z miasta. Nie powiem, żebym nie ucieszyła się z tego faktu, bo podczas naszego spaceru zrobiło się ciemno. Może nieźle rozmawiało mi się z szatynem, ale nie oznaczało to, że chciałam wałęsać się z nim po ciemnym lesie. Jak wiemy, „tam dzieją się najciekawsze rzeczy w filmach”... Coś mi mówi tylko, że dla Harry'ego film równa się horror, a mianem ciekawego określa dużą ilość krwi i strachu... W gruncie rzeczy musiało minąć dużo więcej czasu niż się spodziewałam. Nie sądziłam, że mogę z nim przez tyle normalnie rozmawiać. Chłopak pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałam się raczej, że po pięciu minutach przestaniemy się do siebie odzywać, ewentualnie będziemy sobie dogryzać przez cały czas. W końcu po paru minutach drogi skręciliśmy znowu w stronę lasu i nagle spostrzegłam, że wróciliśmy do punktu wyjścia. Znaleźliśmy się na polanie koło drogi, która robiła za parking
- A powiedz mi... Bo tak mnie to zaczęło zastanawiać... Dzwoniłaś do przyjaciółki i mamy, nie? 
 - No, taak... a czemu pytasz? Przecież stałeś obok mnie... - Jego pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Chwilę wcześniej opowiadał mi jakieś śmieszne historie o swoich kumplach. 
 - No, a twój facet nie powinien martwić się o ciebie? 
 - Nie mów, że nagle martwisz się spokojem psychicznym mojego faceta. Poza tym, że musiałabym mieć chłopaka, żeby do niego dzwonić i wciskać mu kity na temat tego, gdzie jestem i co robię. 
 - Ale myślałem... nie masz chłopaka? - Zapytał wyraźnie zdziwiony. Tak, jakby widział mnie z kimś i był pewny, że się z nim spotykam. 
 - Nie. - Spojrzałam niepewnie na szatyna. 
 - A Davis? 
 - Co? 
 - No... Charlie Davis... Myślałem, że wy... - Mówił robiąc przerwy między słowami, jakby sam nie był pewny, co chce powiedzieć. 
 - Charlie? Myślałeś, że to mój chłopak? Przecież my...- zaczęłam się uśmiechać. Harry zatrzymał się i spojrzał na mnie, chyba nie rozumiejąc, o co chodzi. - Charlie to mój brat. - Zaśmiałam się, a Harry oniemiał. 
 - Czekaj... Proszę cię, możesz mi powiedzieć jak ty się nazywasz? - Zapytał z dziwnym wyrazem twarzy, tak, że przestałam się uśmiechać. 
 - Ivory. 
 - Ivory Davis? 
 - No... tak... 
 - Kurwa. - Zaklął Harry i ku mojemu bezgranicznemu zdziwieniu obrócił się w stronę polany, na której w najlepsze trwała impreza i szybkim krokiem odszedł. Przez dobre kilka minut stałam w bezruchu nie mogąc zrozumieć co się właśnie stało. Czemu Harry... obraził się na mnie? O matko... pewnie chodzi o moich braci... Dlaczego oni zawsze mi to robią? Nawet jak nie ma ich w pobliżu... Moje zdziwienie przeszło w pewnego rodzaju zrozumienie. Gdybym była facetem pewnie też nie chciałabym mieć do czynienia z dziewczyną, której bracia przy każdym spotkaniu naskakiwaliby na mnie... Jak nad tym pomyślę, to wydaje mi się, że Harry może miał rację... Z taką perspektywą to chyba sama bym siebie zostawiła... Jestem tylko ciekawa, co tak właściwie Harry myślał do tej pory o mnie? Westchnęłam ciężko i niezdecydowanym, powolnym krokiem ruszyłam w stronę polany. Miałam skrytą nadzieję, że szatynowi przejdzie na tyle, żeby przynajmniej dotrzymał słowa i odwiózł mnie do domu. Wracanie samej, po ciemku przez las nie było na szczycie listy moich marzeń. A przecież nie zadzwonię do mamy czy któregoś z moich braci, żeby mnie przywieźli. Co to, to nie! Wtedy miałabym już potrójnie przechlapane... i szlaban na wieczność to byłoby nic... Poza ogłuszającą muzyką, teraz doszedł do oznak imprezy jeszcze zapach alkoholu i potu mieszających się z wonią dymu. Nie wychodziłam na środek polany, tylko zostałam na linii drzew. Zła i zrezygnowana oparłam się o najbliższy pień... 
 - Hej, mała. Nie jest ci tu zimno? - Usłyszałam głos gdzieś obok. Przekręciłam głowę i zobaczyłam dość wysokiego blondyna. 
 - Nie. 
 - Jestem Alex. - Wyciągnął rękę w moją stronę. 
 - Cieszę się. - Zignorowałam jego dłoń i wróciłam spojrzeniem do płonącego ogniska. 
 - Widzę, że jesteś nie w humorze... Facet? 
 - Może... Ale nie mój i w dodatku całkowicie go rozumiem. - Mruknęłam cicho. 
 - Daj spokój i nie przejmuj się idiotą. Dziewczyna taka jak ty może mieć tu każdego. Chodź ze mną. Mam wtyki w zaopatrzeniu, załatwię ci coś specjalnego na poprawę nastroju. - Wyciągnął w moją stronę rękę. 
 - Specjalnego... Masz na myśli alkohol? - Chłopak uśmiechnął się i skinął głową. 
 - Nie, dzięki. 
 - Daj spokój, nie pozwolę, żebyś przejmowała się jakimś frajerem. - Kolejny raz tego dnia argument siły wygrywał z moim oporem słownym. Blondyn po prostu chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę miejsca, gdzie ulokowany był cały alkohol. 
 - Hej, Mike! Zrobisz coś słodkiego dla mojej ślicznej towarzyszki? - zawołał chłopak do bruneta rozdzielającego właśnie skrzynkę piwa. 
 - Nie ma sprawy. Co sobie życzysz skarbie? - Zwrócił się do mnie brunet. 
 - Nic sobie nie życzy. - Usłyszałam jak ktoś odpowiada za mnie. Wszyscy troje odwróciliśmy głowy w stronę... tak mi się właśnie wydawało, ale dopiero ujrzenie tej burzy loków upewniło mnie... Przed nami stał nie kto inny jak Harry, we własnej osobie. Świetnie. Ciekawa byłam czy przypomniał sobie o mnie czy był tu całkowicie przypadkiem... w sumie mogło tak być, bo przychodzili tu wszyscy po procenty... Miałam dość tej całej imprezy, Harry'ego, hałasu... Westchnęłam i odwróciłam się, chcąc znaleźć się przynajmniej w miejscu, gdzie poziom decybeli nie będzie ranił moich bębenków. 
 - Poczekaj! Hej! - Usłyszałam za sobą krzyk Alexa, ale się nie zatrzymałam. Wydawało mi się, że słyszę jakieś męskie głosy za sobą, ale już mnie to nie obchodziło. Byłam na ścieżce prowadzącej w stronę drogi do miasta, kiedy zrównał się ze mną blondyn. 
 - To może chcesz, żeby cię odwieźć? - Powiedział z lekką zadyszką, tak jakby biegł przez chwilę. 
 - Odwiózłbyś mnie? - Spojrzałam na chłopaka niepewnie. 
 - Pewnie. - Na jego twarz wrócił zadowolony uśmiech. 
 - Ona z tobą nie pojedzie. - Najpierw mnie zostawia, a potem ciągle się wcina. 
 - Niby dlaczego? - Zapytał Alex. No właśnie Harry... Niby dlaczego? Ty nie wyglądasz jakbyś chciał mnie odwieźć.... Odniosłam wręcz odwrotne wrażenie... 
 - Bo wraca ze mną. Ja ją przywiozłem i ja ją odstawię do domu. 
 - Nie jesteś jej ojcem. Może wracać z kim chce. Tak więc możesz spadać. - Zaśmiał się Alex. - Chodź kochanie. - Mruknął do mnie i spróbował owinąć ramię wokół mojej talii. Mam ich dość. Obaj to formy wypakowane testosteronem. Tylko proponują alkohol albo kontakt fizyczny. Faceci... Wywinęłam się spod jego ramienia i stanęłam naprzeciw nich. 
 - Ivory... Chodź ze mną. - Powiedział chyba nieco zirytowany Harry. Popatrzyłam na jednego, a potem drugiego chłopaka, którzy mi się przyglądali. Wcale nie miałam ochoty wracać z Harrym, ale Alexa ledwo znałam, a właściwie można powiedzieć, że to Harry'ego ledwo znałam, a Alexa w ogóle. Pozostało mi wybrać się piechotą albo wybrać mniejsze zło. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, więc uśmiechnęłam się powoli i zapytałam:
  - A który z was szybciej zwiezie mnie do domu? - szatyn podniósł lekko brwi do góry, a na twarz blondyna wpłynął kpiarski uśmiech.
  - Mała, jakbyś widziała mnie tydzień temu jak zwiałem psom to byś głupio nie pytała. Wiesz, ile wyciąga moje cacko? Wsiadaj. - powiedział i zbliżył się do jednego z samochodów i otworzył mi drzwi. I co mi pozostało? Skierowałam się w stronę Harry'ego i ze zrezygnowaniem stanęłam przed nim, spoglądając w górę na jego twarz. - Co ty kurwa odwalasz? Miałaś jechać ze mną. - usłyszałam za plecami zdziwiony głos chłopaka. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na blondyna.
- Nie, ja tylko zapytałam, który z was szybciej jeździ... zakładam, że prawdopodobnie obaj jeździcie za szybko, ale naprawdę... tylko idiota jeszcze się tym chwali. 
 - Chodź. - usłyszałam i poczułam lekkie ciągnięcie w tył. Harry złapał mnie za ramię i pociągnął, żebym się odwróciła do niego przodem. Ściągnął swoją skórzaną kurtkę i podał mi ją. 
 - Co...? - popatrzyłam na chłopaka nie rozumiejąc, o co mu chodzi. 
 - Załóż to. Będzie ci zimno. 
 - Ale ty... 
 - Wkładaj, a w podzięce możesz ogrzać mnie własnym ciałem. - No i świetnie... Może trzeba było wybrać auto. Wzięłam od niego kurtkę i naciągnęłam ją szybko na ramiona. Pewnie wyglądałam w niej jak jakaś sierota, bo Harry jest ze dwa razy większy ode mnie. Chłopak podszedł do motoru i usiadł na nim. Ciągle trochę się wahałam, ale spojrzał na mnie jakoś tak trochę groźnie, więc postanowiłam już nic nie mówić. Podeszłam do szatyna i wdrapałam się na miejsce za nim. Przynajmniej będę jakoś normalnie siedzieć... Gdy złączyłam ręce na jego brzuchu, chłopak odwrócił się w moją stronę. 
 - Ale wiesz... to, że ja nie powiedziałem, że jeżdżę szybko nie znaczy, że tego nie robię. Trzymaj się mocno, mała.
Odpalił silnik i cóż, muszę przyznać, ku mojemu zaskoczeniu, motor ruszył, szybko nabierając prędkości. Mocniej przywarłam do pleców Harry'ego, na co, mam wrażenie, chłopak się zaśmiał.

 _______________________________________________________________________

no i tradycyjnie: mówcie do mnie, bo mi smutno!

12 komentarzy:

  1. wow, kochamm <33 fajnie zgasiła Alex'a XD chłopak myślał, że wygrał a tu dupa haha dawaj next bo kocham to opowiadanie
    zapraszam do mnie
    http://linssmnjtt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaram się rozdziałem omg!
    Kocham Ciebie i tego bloga ♥
    To jeden z lepszych jakie czytam
    Rozdział niesamowityczekam na next kochana

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie :* Czekam na next! :D
    @Shoniaczek

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaa genialny :D !!
    cudoo <3
    szybciutko następny xd
    Karolina <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszyyy no wow *______* ❤ Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział,
    Zapraszam do mnie http://presuming-harrystyles.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  10. A do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż mogę tu napisać.
    Tradycyjnie rozdział jest świetny, cudowny, wspaniały... Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak nieziemsko się to czyta, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Ivory nie zachowuje się jak typowa dziewczyna z innych ff, która na sam widok któregoś z chłopaków ma kisiel w majtkach a po jednym dniu stwierdza, że go kocha.
    Jej, naprawdę ją lubię!
    No i w końcu Harry ogarnął kim jest Iv, brawo za jego spostrzegawczość. Już myślałam, że do końca życia będzie uważać ją za jej koleżankę :D
    No i wracając do całości. .. Mówiłam już jak bardzo mi się podoba ten rozdział? :D
    Jeśli nie, to wiedz, że bardzo. ^-^
    Pozdrawiam i życzę wenyyyy! <3
    Czekam na nowy rozdział! I to na obu blogach młoda damo! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Co prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń