czwartek, 25 grudnia 2014

XIV

Cześć kociaki moje!
Przepraszam za taką zwłokę i obiecuję poprawę.
Mam nadzieję, że święta spędzacie w cudownym gronie bliskich Wam osób i życzę, żeby pospełniały się Wam wszystkie najskrytsze marzenia :D
Rozdział potraktujcie jako wstęp do dalszej akcji, bo nie za dużo się dzieje, ale mam nadzieję, że historia powoli się rozkręca ^^

__________________________________________________________________
 

Wpatrywałam się już od paru minut w czarny materiał skórzanej kurtki, przewieszonej przez oparcie krzesła. We mnie za to, zdaje się wpatrywała się siedząca niedaleko Lexi, która chyba oczekiwała jakichkolwiek wyjaśnień.
- Ivory, przysięgam, że zabiję cię za chwilę, jeśli nie powiesz mi, co się do cholery dzieje. 
 - Nie wiem od czego mam zacząć... - Westchnęłam nadal nie odwracając wzroku od kurtki. Lexi, tak jak prosiłam, dała mi wczoraj spokój, więc praktycznie od razu poszłyśmy spać. Jednak zaraz po wstaniu zaczęła domagać się wyjaśnień. 
 - Może od początku? - Zaproponowała spokojnie dziewczyna. - Wiesz, od tego jak wyszłaś ze szkoły... 
 - Ok... - Westchnęłam i zaczęłam jej streszczać przebieg wczorajszego dnia.

***

 - No i widzisz? Rozumiesz dlaczego nie mogę tego wszystkiego złożyć w jakąś spójną całość? Ja w ogóle nie wiem, o co mu chodzi....
 - Podobasz mu się. - Uśmiechnęła się lekko. 
 - Co? Lex, ty mnie nie słuchasz. 
 - Oczywiście, że cię słucham. On to wszystko robi, bo mu się podobasz... 
 - Nie, Lexi, stój. Zresztą... jakie to ma znaczenie, skoro chodzimy to jednej i tej samej szkoły co moi bracia? Powiedz mi. 
 - Ale twoi bracia tu nie mają znaczenia... 
 - Jak: nie mają? A co się dzieje zawsze, powtarzam: zawsze, gdy gadam z jakimś chłopakiem? 
 - Z nim gadałaś i udało mu się wywieźć cię na imprezę. - Uśmiechnęła się szerzej. 
 - Ale wiesz co było w pierwszym dniu... teraz po prostu ich nie było... wiesz jak rzadko tak się zdarza? 
 - No cóż... a jednak mu się udało... Myślę, że aż tak się nie przejmuje twoimi braćmi... 
 - No czekaj... ale to wszystko dlatego, że nie wiedział, że jesteśmy rodzeństwem. Jak się dowiedział to zwiał... 
 - Ale potem wrócił... 
 - Ale... 
 - Ivory, siedź cicho. Ja jako obiektywny obserwator mówię ci, że on na ciebie leci. Powinnaś w poniedziałek ubrać się tylko w jego kurtkę. - Uśmiechnęła się trochę złośliwie.

***

Siedziałyśmy rozmawiając jeszcze jakiś czas, aż w końcu dopadło mnie to złe uczucie, że pora wracać do domu i stawić czoło rodzinie. Kolejny problem, który przysporzył mi Harry, stanowiła jego kurtka. Po pierwsze nie mogłam wejść w niej do domu, bo byłoby to samobójstwo. Po drugie, nie mogłam jej od razu odnieść, bo nie miałam zielonego pojęcia, gdzie mieszka Harry. Nie miałam do niego nawet żadnego kontaktu. Same kłopoty... Ostatecznie kurtkę zapakowałyśmy to torby Lexi, która ciągle pozostaje moim aniołem stróżem, stwierdzając, że mnie odprowadzi.

***

- Masz przechlapane. - Te słowa powitały mnie, gdy przestąpiłam próg domu. Charlie, jakby przeczuwał, że wracam, stał z założonymi rękami, opierając się ramieniem o framugę drzwi oddzielających kuchnię i korytarz. 
 - Chas... - Już miałam zacząć się tłumaczyć.. 
 - Cześć Charlie. - Zza moich pleców wychyliła się Lexi, której zapewne wcześniej nie było widać. Dziewczyna wypowiedziała te dwa słowa tak ociekającym słodyczą głosem, że gdyby nie moja ogólnie kiepska sytuacja, uśmiechnęłabym się na widok zmiany miny i postawy mojego brata. 
 - O, Lexi... Cześć. - Uśmiechnął się lekko. L'amour... Już prawie odetchnęłam z ulgą, że być może uda mi się przemilczeć moje nieskładne wyjaśnienia, gdy zza pleców Charliego wychyliła się moja mama. 
 - Ivory, wreszcie jesteś. Musimy poważnie porozmawiać. - Po tonie jej głosu stwierdziłam, że nie odpuści mi tej pogadanki. 
 - Mhym.... - Mruknęłam rzucając żałosne spojrzenie w stronę Lexi, które aż krzyczało „weź mnie stąd”, ewentualnie „zniknij mnie”. 
 - Pani Davis, czy mogłabym zabrać jeszcze minutkę? Chciałam tylko spisać od Ivory temat jednego ćwiczenia... - Odezwała się blondynka. Właściwie, chyba nie było żadnego ćwiczenia, ale co tam... Mama chwilę się nam przyglądała, aż w końcu westchnęła. 
 - Czekam w kuchni. - Zanim zdążyła jeszcze coś powiedzieć albo wykonać jakikolwiek ruch, złapałam Lexi za rękę i szybkim krokiem oddaliłyśmy się w stronę mojego pokoju. 
 - Masz, tylko nie daj jej wyniuchać braciom. Wiesz, to jak zapach obcego samca na terenie stada. Wyzwala niepokój i agresję u innych. - Lexi podała mi kurtkę. 
 - Ale co ja mam z nią zrobić? 
 - Schowaj ją. 
 - Gdzie? 
 - Wsadź pod poduszkę, będziesz miała słodkie sny. - Uśmiechnęła się podstępnie dziewczyna. 
 - Dzięki, to jest rada, na którą czekałam. - Powiedziałam sarkastycznie i westchnęłam spoglądając to na kurtkę, to na poduszkę. W końcu rzuciłam okiem na zadowoloną dziewczynę i wcisnęłam ubranie we wskazane przez nią miejsce. 
 - Wcale go nie lubię, jest wkurzający. - Mruknęłam i skierowałam się do drzwi. Za sobą usłyszałam ciche kroki sygnalizujące obecność blondynki. 
 - I to was łączy. - Powiedziała cicho z satysfakcją w głosie. Naprawdę? Mogła przekazać jakiekolwiek inne uczucie, a ona się cieszy... 
 - Pa Lex. - Mruknęłam cicho. 
 - Będzie dobrze. - Szepnęła mijając mnie, żeby dotrzeć do drzwi wyjściowych. - Pa Charlie. - Usłyszałam jeszcze, gdy przestępowałam przez próg kuchni. 
 - Możesz mi wyjaśnić, co się z tobą dzieje? - Mama siedziała przy stole kuchennym i wpatrywała się we mnie uważnie. Niedaleko, w rogu pomieszczenia, czaił się też Blake, niby popijając poranną kawę, ale jestem absolutnie pewna, że gotowy jest się też wtrącić. 
 - A co się ze mną dzieje? 
 - Ivory, ja wiem, że jesteś już starsza, ale nie sądzę, żeby taki.... ubiór był odpowiedni dla dziewcząt w twoim wieku i o takiej pozycji społecznej. To nie jest odpowiedni sposób na zwrócenie na siebie uwagi, szczególnie, jeśli chodzi o chłopców. Nie jesteś dzieckiem z ulicy, żeby ubierać się jak prostytutka. 
 - Mamo! Co ma jedno do drugiego?! Po pierwsze, daleko mi do stroju dziwki. Po drugie wcale nie chcę... ugh.... mogłabym pójść nago do szkoły, a i tak żaden facet nie miałby szansy „zwracać na mnie uwagi”, bo mam trzech ochroniarzy, którzy pilnują, żeby nikt ze mną nie rozmawiał. Takie trzy bazyliszki, gotowe zabijać wzrokiem męską część szkoły. - Zmierzyłam złym spojrzeniem Blake'a. 
 - Ivory, nie rozmawiamy teraz o twoich braciach, tylko o tobie. Nie możesz robić mi takich rzeczy! 
 - Ja?! Tobie?! To wszystko przez ciebie! Wszyscy tu traktują mnie jak małe dziecko, które nie ma prawa głosu! Traktujesz mnie jak lalkę, którą można ubrać i pokazać. Czemu codziennie przychodzisz i zaczynasz trajkotać, jak to się powinnam ładnie ubrać? Ja się staram i nie utrudniam ci, gdy chcesz żebym się ubrała według twojego gustu, gdy idziemy na jakiekolwiek rodzinne imprezy albo oficjalne wyjścia... ale nie możesz.... mam tak bardzo dosyć twoich monologów na temat mojego wyglądu! Dlaczego ja muszę wyglądać porządnie, a oni nie? - Machnęłam ręką w stronę Blake'a. 
 - Jesteś dziewczyną, to oczywiste, że.... 
 - Nie! W ogóle mnie to nie obchodzi!Chcesz mi powiedzieć, że to, że na moje nieszczęście urodziłam się dziewczyną, sprawia, że jestem gorsza? 
 - Nie, to... 
 - Ale sprawiasz, że właśnie tak się czuję! Zrozum, mamo, że nie jestem taka jak ty i nie zwracam aż takiej uwagi na wygląd! 
 - Ale, Ivory, twoje koleżanki.... Skye zawsze tak ładnie wygląda w sukienkach i spódniczkach... 
 - To ją adoptuj! Mam dość. - Obróciłam się na pięcie i wyszłam z powrotem na korytarz, by po chwili trzasnąć drzwiami mojego pokoju. Jeszcze trochę i wyprowadzę się na ławkę do kaczek nad stawem w parku. Przyłożyłam dłonie do skroni, bo z tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Chwilę tak stałam, ale gdy ból nie przechodził, westchnęłam z rezygnacją i położyłam się do łóżka. Byłam z jednej strony zła, a z drugiej smutna, bo mimo wszystko kocham moją rodzinę i naprawdę rzadko zdarza się, żebym się z nimi kłóciła. Może nie powinnam się tak wydzierać? Och.... no i czuję się z tym wszystkim teraz źle... z jednej strony czuję, że trzeba się było trochę postawić, ale... nie chciałam tego w formie kłótni... No tak... jeszcze tylko tego brakuje, żebym się rozbeczała...

Leżałam tak jakiś czas. Cały dom pogrążony był w ciszy, zupełnie jakby nikogo nie było w domu. W pewnym momencie jednak, usłyszałam ciche pukanie i, mimo braku odpowiedzi z mojej strony, do pokoju ktoś wszedł. Byłam odwrócona tyłem do drzwi, więc nie byłam pewna kim był gość, dopóki łóżko nie ugięło się pod czyimś ciężarem i znany mi głos nie powiedział:
- Słyszałem, że zrobiłaś niezłą awanturę. 
 - Może... - Mruknęłam zmarnowanym głosem w poduszkę. 
 - Wiesz, że czasem trzeba wyładować emocje i krzyk, to całkiem dobry sposób... - Czułam po głosie, że Max się uśmiecha. To chyba znaczy, że nie jest już na mnie zły. - Ale wiesz, że nie możesz tak robić swoim biednym starym braciom? 
 - Jak? - Zapytałam w poduszkę. 
 - My chcemy cię chronić, pamiętaj... Cokolwiek byś o tym, co robimy nie myślała, to wszystko dlatego, że się o ciebie martwimy... 
 - Przed czym chcecie mnie chronić? 
 - Przed światem, mała, przed wszystkim, co złego na nim czyha. Możesz się wkurzać na mamę w spawie ubioru, ale jedyne czego nie możesz nam zabronić, to opiekowanie się tobą, pamiętaj, mała... - Już miałam się do niego odwrócić, jakbym chciała upewnić się czy nie żartuje sobie ze mnie, chociaż byłam praktycznie pewna, że mówi na poważnie, ale mówiąc ostatnie słowa, chłopak wstał i dosyć szybko ulotnił się z pokoju. No i co ja mam o tym myśleć? Bo właściwie, to jest to świetne z ich strony, że tak o mnie pamiętają, ale chyba... w praktyce wygląda to mniej różowo... Wtuliłam głowę mocniej w poduszkę i wtedy doszedł do mojego nosa jakiś specyficzny zapach... Tak jakby... Mydło i... coś jakby... fajki? Jeszcze raz głęboko zaciągnęłam się tą dziwną mieszanką zapachów i wreszcie przypomniałam sobie skąd się wzięła. Przesunęłam nieco poduszkę, spod której zaczął wystawać kawałek czarnej skóry. Zapach trochę się wzmocnił, a ja z powrotem położyłam się, tyle tylko, że tym oparłam policzek o czarny, chłodny materiał. Nadal uważam, że jest wkurzający, ale zapach Maxa sprawia, że czuję jakieś... wyrzuty sumienia czy coś...

32 komentarze:

  1. Wow! Kocham! Pierwsza xD dodawaj częściej (nom, tak co pól godziny byłoby dobrze xD) !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się strasznie, że Ci się podoba :D
      ha! chciałabym mieć takie moce przerobowe, ale naprawdę się staram (tym bardziej, że jest w końcu trochę wolnego :P)

      Usuń
  2. Co prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Bardzo się cieszę, że przeczytałaś ^^

      Usuń
  3. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
    ahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
    co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
    pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^^
      piszę następny, mam nadzieję, że dodam jeszcze przed końcem roku :D

      Usuń
  5. Iwjwisbsississsisnsssidjdodnialwodkdododidjsksjdddddsowwooiwowpwieirirkeessos
    FANGIRLING OAJAISNSISSOSNDONDOSNS
    okej...
    Dobra...
    Ochłonąć muszę...
    Emocje związane z tym rozdziałem >>>>>>>>>>
    DOBRA... BO JA CZUJE... ŻE MOJE przejedzenie zaraz osiągnie maksimum.... i zaraz.. zwróce...

    Kiski Lovki
    Wenyy
    @sweet9893

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział !
    Czekam na nn!
    Jesteś niesamowita !
    Życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, jejku, JEJKU.
    czy już pisałam Ci kiedyś, jak bardzo kocham tego bloga?
    No cóż, może nie tak, jak twój drugi blog "He will make her addicted to chocolate.", z oczywistych powodów, że tamten jest o Zaynie, ale to i tak ma tu niewielkie znaczenie, bo piszesz po prostu wspaniale i mogłabym czytać cokolwiek, co tu napiszesz.
    O, a to już Ci chyba na pewno pisałam.
    Aj tam. W każdym razie cudowny rozdział, i nawet nie wiem co by tu więcej napisać. Cały jest cudowny.
    I czekam na następny.
    Wesołych Świąt, a raczej w sumie już Po-Świąt! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      (ja za to czekam na następny rozdział u Ciebie ^^)

      Usuń
  8. Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten blog jest świetny!!! Taki oryginalny, bo tak na serio to nie znam drugiego takiego (no chyba że to tylko ja) kocham too i czytałam wszystkie rodzialy juz chyba z5 razy!! Czekam na next i weny wam życzę
    Ściskam Mela
    :**

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku, świetny imagin! *.*
    wzajemnie kochana + dużo, dużo weny i spełniania wszystkich marzeń! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. ejjjj i już ? koniec rozdziału ? nieeee :'( czekam na next :Dweny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ^^
      ale już piszę następny rozdział i wstawiam przed końcem roku :D

      Usuń
  13. łał :) uwielbiam tego bloga <3
    rozdział mi się bardzzo podoba :)czekam na następny rozdział
    życze Wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!
    Chciałam Ci powiedzieć że tymi swoimi opowiadaniami siedzisz mi cały dzień w głowie. Całkiem przypadkiem znalazłam Twoje opowiadanie "He will make her addicted to chocolate" które prawie w całości przeczytałam w pracy hihi, jutro nadrobię resztę, a później ciekawość wzięła górę i zabrałam się za to i zamiast spać to od ponad 2 godzin powtarzam sobie, " ostatni, ten rozdział będzie ostatnim, jutro przeczytam resztę" ale nie, piszesz tak wspaniale, że człowiek się nie może oderwać, a musi wstać o 7:15. Będę nie wyspana przez Ciebie! :D
    Podoba mi się Twój styl pisania, na prawdę. I ta historia, Boże jak ona strasznie przypomina mi moją własną za czasów edukacji. Też mam starszych braci i niestety wiem jak to jest, dla tego może ta historia staje mi się tak bliską :) Jutro napiszę komentarz do HWMHATC :) Wybacz że nie dzisiaj, ale padam na twarz.
    I czekam na kolejny, tak bardzo nie mogę się go doczekać!
    Pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      z tym czytaniem "to już ostatni rozdział" też tak mam czasem, ale nie myślałam, że ktoś tak kiedyś powie o moim opowiadaniu, nawet nie wiesz jak mnie to zdziwiło/ucieszyło (cóż, zdziwienie pozostało w mojej głowie, a teraz chodzę z bananowym, szerokim jak u kota z cheshire uśmiechem)
      zmuszanie do wstawania przed 10 to w ogóle barbarzyństwo i bardzo Ci współczuję :( (będę się dziś czuła winna z Twojego powodu :P)
      Strasznie Ci dziękuję za ten komentarz, mentalnie ściskam i idę coś pisać :*

      Usuń
    2. Kochana moja:) nie masz co sie dziwic, piszesz bardzo dobrze i ciekawie a przede wszystkim umiesz skladnie sklejac zdania, co nie wszystkim wychodzi, wiec nie dziw sie ze uwazam iz Twoje opowiadania sa extra i nie mozna sie od nich oderwać.
      Dobrze, ze Twoi Rodzice karmili Cie dobrymi książkami, ja sama zlapalam ta smykalke do ksiazek i nie wyobrazam sobie życia bez nich. Takze pamietaj, honorowe miejsce na moim regale masz, w razie gdyby cos :)
      Sciskam i zycze udanej zabawy! ;)

      Usuń