Cześć kociaki moje!
Przepraszam za taką zwłokę i obiecuję poprawę.
Mam nadzieję, że święta spędzacie w cudownym gronie bliskich Wam osób i życzę, żeby pospełniały się Wam wszystkie najskrytsze marzenia :D
Rozdział potraktujcie jako wstęp do dalszej akcji, bo nie za dużo się dzieje, ale mam nadzieję, że historia powoli się rozkręca ^^
__________________________________________________________________
Wpatrywałam
się już od paru minut w czarny materiał skórzanej kurtki,
przewieszonej przez oparcie krzesła. We mnie za to, zdaje się
wpatrywała się siedząca niedaleko Lexi, która chyba oczekiwała
jakichkolwiek wyjaśnień.
- Ivory,
przysięgam, że zabiję cię za chwilę, jeśli nie powiesz mi, co
się do cholery dzieje.
- Nie
wiem od czego mam zacząć... - Westchnęłam nadal nie odwracając
wzroku od kurtki. Lexi, tak jak prosiłam, dała mi wczoraj spokój,
więc praktycznie od razu poszłyśmy spać. Jednak zaraz po wstaniu
zaczęła domagać się wyjaśnień.
- Może
od początku? - Zaproponowała spokojnie dziewczyna. - Wiesz, od
tego jak wyszłaś ze szkoły...
- Ok...
- Westchnęłam i zaczęłam jej streszczać przebieg wczorajszego
dnia.
***
- No
i widzisz? Rozumiesz dlaczego nie mogę tego wszystkiego złożyć w
jakąś spójną całość? Ja w ogóle nie wiem, o co mu chodzi....
- Podobasz
mu się. - Uśmiechnęła się lekko.
- Co?
Lex, ty mnie nie słuchasz.
- Oczywiście,
że cię słucham. On to wszystko robi, bo mu się podobasz...
- Nie,
Lexi, stój. Zresztą... jakie to ma znaczenie, skoro chodzimy to
jednej i tej samej szkoły co moi bracia? Powiedz mi.
- Ale
twoi bracia tu nie mają znaczenia...
- Jak:
nie mają? A co się dzieje zawsze, powtarzam: zawsze, gdy gadam z
jakimś chłopakiem?
- Z
nim gadałaś i udało mu się wywieźć cię na imprezę. -
Uśmiechnęła się szerzej.
- Ale
wiesz co było w pierwszym dniu... teraz po prostu ich nie było...
wiesz jak rzadko tak się zdarza?
- No
cóż... a jednak mu się udało... Myślę, że aż tak się nie
przejmuje twoimi braćmi...
- No
czekaj... ale to wszystko dlatego, że nie wiedział, że jesteśmy
rodzeństwem. Jak się dowiedział to zwiał...
- Ale
potem wrócił...
- Ale...
- Ivory,
siedź cicho. Ja jako obiektywny obserwator mówię ci, że on na
ciebie leci. Powinnaś w poniedziałek ubrać się tylko w
jego kurtkę. - Uśmiechnęła się trochę złośliwie.
***
Siedziałyśmy
rozmawiając jeszcze jakiś czas, aż w końcu dopadło mnie to złe
uczucie, że pora wracać do domu i stawić czoło rodzinie. Kolejny
problem, który przysporzył mi Harry, stanowiła jego kurtka. Po
pierwsze nie mogłam wejść w niej do domu, bo byłoby to
samobójstwo. Po drugie, nie mogłam jej od razu odnieść, bo nie
miałam zielonego pojęcia, gdzie mieszka Harry. Nie miałam do niego
nawet żadnego kontaktu. Same kłopoty... Ostatecznie kurtkę
zapakowałyśmy to torby Lexi, która ciągle pozostaje moim aniołem
stróżem, stwierdzając, że mnie odprowadzi.
***
- Masz
przechlapane. - Te słowa powitały mnie, gdy przestąpiłam próg
domu. Charlie, jakby przeczuwał, że wracam, stał z założonymi
rękami, opierając się ramieniem o framugę drzwi oddzielających
kuchnię i korytarz.
- Chas...
- Już miałam zacząć się tłumaczyć..
- Cześć
Charlie. - Zza moich pleców wychyliła się Lexi, której zapewne
wcześniej nie było widać. Dziewczyna wypowiedziała te dwa słowa
tak ociekającym słodyczą głosem, że gdyby nie moja ogólnie
kiepska sytuacja, uśmiechnęłabym się na widok zmiany miny i
postawy mojego brata.
- O,
Lexi... Cześć. - Uśmiechnął się lekko. L'amour... Już
prawie odetchnęłam z ulgą, że być może uda mi się przemilczeć
moje nieskładne wyjaśnienia, gdy zza pleców Charliego wychyliła
się moja mama.
- Ivory,
wreszcie jesteś. Musimy poważnie porozmawiać. - Po tonie jej
głosu stwierdziłam, że nie odpuści mi tej pogadanki.
- Mhym....
- Mruknęłam rzucając żałosne spojrzenie w stronę Lexi, które
aż krzyczało „weź mnie stąd”, ewentualnie „zniknij mnie”.
- Pani
Davis, czy mogłabym zabrać jeszcze minutkę? Chciałam tylko
spisać od Ivory temat jednego ćwiczenia... - Odezwała się
blondynka. Właściwie, chyba nie było żadnego ćwiczenia, ale co
tam... Mama chwilę się nam przyglądała, aż w końcu westchnęła.
- Czekam
w kuchni. - Zanim zdążyła jeszcze coś powiedzieć albo wykonać
jakikolwiek ruch, złapałam Lexi za rękę i szybkim krokiem
oddaliłyśmy się w stronę mojego pokoju.
- Masz,
tylko nie daj jej wyniuchać braciom. Wiesz, to jak zapach obcego
samca na terenie stada. Wyzwala niepokój i agresję u innych. -
Lexi podała mi kurtkę.
- Ale
co ja mam z nią zrobić?
- Schowaj
ją.
- Gdzie?
- Wsadź
pod poduszkę, będziesz miała słodkie sny. - Uśmiechnęła się
podstępnie dziewczyna.
- Dzięki,
to jest rada, na którą czekałam. - Powiedziałam sarkastycznie i
westchnęłam spoglądając to na kurtkę, to na poduszkę. W końcu
rzuciłam okiem na zadowoloną dziewczynę i wcisnęłam ubranie we
wskazane przez nią miejsce.
- Wcale
go nie lubię, jest wkurzający. - Mruknęłam i skierowałam się
do drzwi. Za sobą usłyszałam ciche kroki sygnalizujące obecność
blondynki.
- I
to was łączy. - Powiedziała cicho z satysfakcją w głosie.
Naprawdę? Mogła przekazać jakiekolwiek inne uczucie, a ona się
cieszy...
- Pa
Lex. - Mruknęłam cicho.
- Będzie
dobrze. - Szepnęła mijając mnie, żeby dotrzeć do drzwi
wyjściowych. - Pa Charlie. - Usłyszałam jeszcze, gdy
przestępowałam przez próg kuchni.
- Możesz
mi wyjaśnić, co się z tobą dzieje? - Mama siedziała przy stole
kuchennym i wpatrywała się we mnie uważnie. Niedaleko, w rogu
pomieszczenia, czaił się też Blake, niby popijając poranną
kawę, ale jestem absolutnie pewna, że gotowy jest się też
wtrącić.
- A
co się ze mną dzieje?
- Ivory,
ja wiem, że jesteś już starsza, ale nie sądzę, żeby taki....
ubiór był odpowiedni dla dziewcząt w twoim wieku i o takiej
pozycji społecznej. To nie jest odpowiedni sposób na zwrócenie na
siebie uwagi, szczególnie, jeśli chodzi o chłopców. Nie jesteś
dzieckiem z ulicy, żeby ubierać się jak prostytutka.
- Mamo!
Co ma jedno do drugiego?! Po pierwsze, daleko mi do stroju dziwki.
Po drugie wcale nie chcę... ugh.... mogłabym pójść nago do
szkoły, a i tak żaden facet nie miałby szansy „zwracać na mnie
uwagi”, bo mam trzech ochroniarzy, którzy pilnują, żeby nikt ze
mną nie rozmawiał. Takie trzy bazyliszki, gotowe zabijać wzrokiem
męską część szkoły. - Zmierzyłam złym spojrzeniem Blake'a.
- Ivory,
nie rozmawiamy teraz o twoich braciach, tylko o tobie. Nie możesz
robić mi takich rzeczy!
- Ja?!
Tobie?! To wszystko przez ciebie! Wszyscy tu traktują mnie jak małe
dziecko, które nie ma prawa głosu! Traktujesz mnie jak lalkę,
którą można ubrać i pokazać. Czemu codziennie przychodzisz i
zaczynasz trajkotać, jak to się powinnam ładnie ubrać? Ja się
staram i nie utrudniam ci, gdy chcesz żebym się ubrała według
twojego gustu, gdy idziemy na jakiekolwiek rodzinne imprezy albo
oficjalne wyjścia... ale nie możesz.... mam tak bardzo dosyć
twoich monologów na temat mojego wyglądu! Dlaczego ja muszę
wyglądać porządnie, a oni nie? - Machnęłam ręką w stronę
Blake'a.
- Jesteś
dziewczyną, to oczywiste, że....
- Nie!
W ogóle mnie to nie obchodzi!Chcesz mi powiedzieć, że to, że na
moje nieszczęście urodziłam się dziewczyną, sprawia, że jestem
gorsza?
- Nie,
to...
- Ale
sprawiasz, że właśnie tak się czuję! Zrozum, mamo, że nie
jestem taka jak ty i nie zwracam aż takiej uwagi na wygląd!
- Ale,
Ivory, twoje koleżanki.... Skye zawsze tak ładnie wygląda w
sukienkach i spódniczkach...
- To
ją adoptuj! Mam dość. - Obróciłam się na pięcie i wyszłam z
powrotem na korytarz, by po chwili trzasnąć drzwiami mojego
pokoju. Jeszcze trochę i wyprowadzę się na ławkę do kaczek nad
stawem w parku. Przyłożyłam dłonie do skroni, bo z tego
wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Chwilę tak stałam, ale
gdy ból nie przechodził, westchnęłam z rezygnacją i położyłam
się do łóżka. Byłam z jednej strony zła, a z drugiej smutna,
bo mimo wszystko kocham moją rodzinę i naprawdę rzadko zdarza
się, żebym się z nimi kłóciła. Może nie powinnam się tak
wydzierać? Och.... no i czuję się z tym wszystkim teraz źle... z
jednej strony czuję, że trzeba się było trochę postawić,
ale... nie chciałam tego w formie kłótni... No tak... jeszcze
tylko tego brakuje, żebym się rozbeczała...
Leżałam
tak jakiś czas. Cały dom pogrążony był w ciszy, zupełnie jakby
nikogo nie było w domu. W pewnym momencie jednak, usłyszałam ciche
pukanie i, mimo braku odpowiedzi z mojej strony, do pokoju ktoś
wszedł. Byłam odwrócona tyłem do drzwi, więc nie byłam pewna
kim był gość, dopóki łóżko nie ugięło się pod czyimś
ciężarem i znany mi głos nie powiedział:
- Słyszałem,
że zrobiłaś niezłą awanturę.
- Może...
- Mruknęłam zmarnowanym głosem w poduszkę.
- Wiesz,
że czasem trzeba wyładować emocje i krzyk, to całkiem dobry
sposób... - Czułam po głosie, że Max się uśmiecha. To chyba
znaczy, że nie jest już na mnie zły. - Ale wiesz, że nie możesz
tak robić swoim biednym starym braciom?
- Jak?
- Zapytałam w poduszkę.
- My
chcemy cię chronić, pamiętaj... Cokolwiek byś o tym, co robimy
nie myślała, to wszystko dlatego, że się o ciebie martwimy...
- Przed
czym chcecie mnie chronić?
- Przed
światem, mała, przed wszystkim, co złego na nim czyha. Możesz
się wkurzać na mamę w spawie ubioru, ale jedyne czego nie możesz
nam zabronić, to opiekowanie się tobą, pamiętaj, mała... - Już
miałam się do niego odwrócić, jakbym chciała upewnić się czy
nie żartuje sobie ze mnie, chociaż byłam praktycznie pewna, że
mówi na poważnie, ale mówiąc ostatnie słowa, chłopak wstał i
dosyć szybko ulotnił się z pokoju. No i co ja mam o tym myśleć?
Bo właściwie, to jest to świetne z ich strony, że tak o mnie
pamiętają, ale chyba... w praktyce wygląda to mniej różowo...
Wtuliłam głowę mocniej w poduszkę i wtedy doszedł do mojego
nosa jakiś specyficzny zapach... Tak jakby... Mydło i... coś
jakby... fajki? Jeszcze raz głęboko zaciągnęłam się tą dziwną
mieszanką zapachów i wreszcie przypomniałam sobie skąd się
wzięła. Przesunęłam nieco poduszkę, spod której zaczął
wystawać kawałek czarnej skóry. Zapach trochę się wzmocnił, a
ja z powrotem położyłam się, tyle tylko, że tym oparłam
policzek o czarny, chłodny materiał. Nadal uważam, że jest
wkurzający, ale zapach Maxa sprawia, że czuję jakieś... wyrzuty
sumienia czy coś...
Wow! Kocham! Pierwsza xD dodawaj częściej (nom, tak co pól godziny byłoby dobrze xD) !!
OdpowiedzUsuńCieszę się strasznie, że Ci się podoba :D
Usuńha! chciałabym mieć takie moce przerobowe, ale naprawdę się staram (tym bardziej, że jest w końcu trochę wolnego :P)
Co prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńBardzo się cieszę, że przeczytałaś ^^
Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
Pozdrawiam
Seo <3
Dziękuję ^^
UsuńHahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
OdpowiedzUsuńahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*
Dzięki ^^
Usuńpiszę następny, mam nadzieję, że dodam jeszcze przed końcem roku :D
Iwjwisbsississsisnsssidjdodnialwodkdododidjsksjdddddsowwooiwowpwieirirkeessos
OdpowiedzUsuńFANGIRLING OAJAISNSISSOSNDONDOSNS
okej...
Dobra...
Ochłonąć muszę...
Emocje związane z tym rozdziałem >>>>>>>>>>
DOBRA... BO JA CZUJE... ŻE MOJE przejedzenie zaraz osiągnie maksimum.... i zaraz.. zwróce...
Kiski Lovki
Wenyy
@sweet9893
:D
Usuńdzięki! ^^
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!
Jesteś niesamowita !
Życzę weny !
Dziękuję :*
UsuńJejku, jejku, JEJKU.
OdpowiedzUsuńczy już pisałam Ci kiedyś, jak bardzo kocham tego bloga?
No cóż, może nie tak, jak twój drugi blog "He will make her addicted to chocolate.", z oczywistych powodów, że tamten jest o Zaynie, ale to i tak ma tu niewielkie znaczenie, bo piszesz po prostu wspaniale i mogłabym czytać cokolwiek, co tu napiszesz.
O, a to już Ci chyba na pewno pisałam.
Aj tam. W każdym razie cudowny rozdział, i nawet nie wiem co by tu więcej napisać. Cały jest cudowny.
I czekam na następny.
Wesołych Świąt, a raczej w sumie już Po-Świąt! <3
Dziękuję :*
Usuń(ja za to czekam na następny rozdział u Ciebie ^^)
Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^^
UsuńO matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^^
UsuńTen blog jest świetny!!! Taki oryginalny, bo tak na serio to nie znam drugiego takiego (no chyba że to tylko ja) kocham too i czytałam wszystkie rodzialy juz chyba z5 razy!! Czekam na next i weny wam życzę
OdpowiedzUsuńŚciskam Mela
:**
Dziękuję! :*
Usuńjejku, świetny imagin! *.*
OdpowiedzUsuńwzajemnie kochana + dużo, dużo weny i spełniania wszystkich marzeń! <3
dziękuję :*
Usuńejjjj i już ? koniec rozdziału ? nieeee :'( czekam na next :Dweny zycze..!
OdpowiedzUsuń//Kxx
dziękuję ^^
Usuńale już piszę następny rozdział i wstawiam przed końcem roku :D
łał :) uwielbiam tego bloga <3
OdpowiedzUsuńrozdział mi się bardzzo podoba :)czekam na następny rozdział
życze Wesołych Świąt :*
dziękuję :D
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńChciałam Ci powiedzieć że tymi swoimi opowiadaniami siedzisz mi cały dzień w głowie. Całkiem przypadkiem znalazłam Twoje opowiadanie "He will make her addicted to chocolate" które prawie w całości przeczytałam w pracy hihi, jutro nadrobię resztę, a później ciekawość wzięła górę i zabrałam się za to i zamiast spać to od ponad 2 godzin powtarzam sobie, " ostatni, ten rozdział będzie ostatnim, jutro przeczytam resztę" ale nie, piszesz tak wspaniale, że człowiek się nie może oderwać, a musi wstać o 7:15. Będę nie wyspana przez Ciebie! :D
Podoba mi się Twój styl pisania, na prawdę. I ta historia, Boże jak ona strasznie przypomina mi moją własną za czasów edukacji. Też mam starszych braci i niestety wiem jak to jest, dla tego może ta historia staje mi się tak bliską :) Jutro napiszę komentarz do HWMHATC :) Wybacz że nie dzisiaj, ale padam na twarz.
I czekam na kolejny, tak bardzo nie mogę się go doczekać!
Pozdrawiam Asiek.
Dziękuję! :D
Usuńz tym czytaniem "to już ostatni rozdział" też tak mam czasem, ale nie myślałam, że ktoś tak kiedyś powie o moim opowiadaniu, nawet nie wiesz jak mnie to zdziwiło/ucieszyło (cóż, zdziwienie pozostało w mojej głowie, a teraz chodzę z bananowym, szerokim jak u kota z cheshire uśmiechem)
zmuszanie do wstawania przed 10 to w ogóle barbarzyństwo i bardzo Ci współczuję :( (będę się dziś czuła winna z Twojego powodu :P)
Strasznie Ci dziękuję za ten komentarz, mentalnie ściskam i idę coś pisać :*
Kochana moja:) nie masz co sie dziwic, piszesz bardzo dobrze i ciekawie a przede wszystkim umiesz skladnie sklejac zdania, co nie wszystkim wychodzi, wiec nie dziw sie ze uwazam iz Twoje opowiadania sa extra i nie mozna sie od nich oderwać.
UsuńDobrze, ze Twoi Rodzice karmili Cie dobrymi książkami, ja sama zlapalam ta smykalke do ksiazek i nie wyobrazam sobie życia bez nich. Takze pamietaj, honorowe miejsce na moim regale masz, w razie gdyby cos :)
Sciskam i zycze udanej zabawy! ;)
Dzięki! :D
UsuńLove !<3
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
Usuń